Powieść
graficzna Hagedorn (słowa) i Frąsia (rysunki) to niebanalna i zapadająca w
pamięć historia o dzieciństwie i dojrzewaniu w okresie PRL-u. Interesująca jest
nie tylko cała warstwa ideowa – położenie nacisku na dziewczęcość, kobiecość,
siostrzeństwo, ale również przynależność gatunkowa tego komiksu. Słowo „memuar”
stanowi wyraźne zaakcentowanie autobiograficznego charakteru opowieści. Można
jednak w tym kontekście mówić nie tylko o wspomnieniach, ale i o kreowaniu modelowego
doświadczenia dzieciństwa, pełnego przemocy i kontroli ze strony państwa, religii,
instytucji oraz patriarchatu. Nie bez powodu w pewnym momencie pojawia się
deklaracja: „Było to dzieciństwo katolickie, patriarchalne i pe-er-el-owskie,
czyli depresyjno-opresyjno-represyjne. Całkiem banalne w tamtym czasie” (s.
17). Hagedorn kładzie nacisk na oczyszczający wymiar opowiedzenia siebie i
przyjrzenia się własnej historii z pozycji obserwatora. Katharsis, jakie ma być
efektem spisania biografii, sprowadza się do uświadomienia sobie momentów
kluczowych dla własnego rozwoju oraz do umocnienia w sobie rozpoznań, które niegdyś
były zaledwie przeczuciem. Doświadczeniem pozytywnym, dającym siłę i
pozwalającym przetrwać trudne momenty, jest na pewno wspólnota pielęgnowana i
celebrowana przez cztery siostry. Nie znaczy to, oczywiście, że dziewczynki nie
odgrywają między sobą ról. Niezależnie jednak od tego, w kogo akurat się
wcielają, tworzą wspólny front przeciwko ojcu. To on jest źródłem zła,
zniewolenia, uprzedmiotowienia i przemocy. Córki traktuje jak rzeczy, z żoną
rozgrywa konflikt nie tylko emocjonalny, ale i klasowy. Różnice związane z
pochodzeniem powodują, że matka i ojciec nie potrafią żyć razem, lecz tylko
obok siebie. Jednocześnie kobiecie zależy na ukrywaniu tego, że w jej rodzinie
dzieje się źle. Symboliczna dla tych praktyk okazuje się scena zasłaniania
okien po to, by inni nie widzieli tego, co ma miejsce w domu. Obcość wszystkich
opisywanych osób wzmocniona zostaje przez miasto. Powojenny Szczecin nie tylko
jest pełen niemieckich śladów. Rodzina Wandy zostaje dokwaterowana do Niemki.
Pomiędzy nimi zaczyna toczyć się walka – o dostęp do toalety i do kuchni.
Sprowadzona do wymiarów typowo codziennych wojna polsko-niemiecka. Dla
bohaterki ważną relacją jest, takiego słowa można użyć, przyjaźń z babcią.
Kobieta uczy ją tego, by być osobą niezależną. Wanda co jakiś czas przywołuje
swoje sny, lektury, feministyczne tropy. Daje tym samym do zrozumienia, że
istnieje w tekście jako autorka i bohaterka jednocześnie. Warto zwrócić uwagę
na to, że samotność dziewczynki zamienia się w samotność kobiety. Ojciec jako
potwór zostaje częściowo oswojony. Opisanie go prowadzi do wykluczenia.
Jednocześnie nie ma tu komunikacyjnego zrozumienia. Oprawca nigdy nie spróbuje
pojąć, że był źródłem cierpienia dla bliskich. Hagedorn bardzo świadomie rekonstruuje
swoje dzieciństwo i okres dojrzewania. Czyni siebie przedmiotem analizy.
Dzisiaj z perspektywy osoby dorosłej widzi więcej i lepiej. Jednocześnie
pozostaje czuła i wyrozumiała dla siebie sprzed lat. Jej biografia, choć jest
opisem indywidualnego losu, zyskuje wymiar uniwersalny. I właśnie w tym tkwi
siła „Totalnie nie nostalgii”. Obok bardzo dobrego „pracowania” na własnym
życiorysie niezwykle istotne są rysunki Jacka Frąsia. Autor znakomicie operuje
proporcją dla wzmocnienia efektu opisywanych sytuacji, wykorzystywane przez
niego kolory znaczą i „mówią”, a postaci są świadomie naznaczone konkretem, ale
i pewnego rodzaju typowością. Warto!
Wanda
Hagedorn, Jacek Frąś, Totalnie nie nostalgia. Memuar, Wydawnictwo Komiksowe,
Kultura Gniewu, Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz