Znakomita proza. I co chyba najważniejsze, choć dotyczy wydarzeń bardzo aktualnych, a mianowicie wojny w Ukrainie, daleko jej do publicystyki i instrumentalnego potraktowania tego wszystkiego, co kojarzy się z konfliktem zbrojnym. Babkina znacząco przesuwa punkt ciężkości. Akcja jej powieści dzieje się w Wiedniu. To do stolicy Austrii do mieszkającego tam ojca przyjeżdża nastoletnia narratorka razem z niemowlęciem, które okazuje się dzieckiem jej matki. Rytm tej historii nadaje tytułowy zwrot „A pamiętasz, mamo?”, którym dziewczyna próbuje zaklinać rzeczywistość i zachować więź ze światem, którego już nie ma. Wojna i jej konsekwencje nie pozostają tylko w granicach Ukrainy. Narratorka spotyka chłopca, który nie słyszy. Odmowa przyjmowania dźwięków jest strachem przed śmiercią i ostatecznością. Młodzi bohaterowie nawiązują więź i zaczynają budować kruchy, zakorzeniony w bólu i cierpieniu język. Wojna w Ukrainie ma więc swoją dalszą historię w Wiedniu, w parku Augarten czy niedaleko Votivkirche. Budowanie nowego świata na pamięci, braku i poczuciu niedowracalnej straty zostaje zderzone z zachowaniami regulującymi codzienność. Opieka nad dzieckiem jest w przypadku narratorki działaniem kompulsywnym. Wchodząc w rolę matki, zdaje się potwierdzać jej istnienie. Jednocześnie dzięki zajmowaniu się niemowlęciem może zachować silniejszy związek z Ukrainą, a słabszy z Wiedniem. Nie interesuje jej na przykład nauka języka niemieckiego, co wydaje się w kontekście opisanych wydarzeń znaczące. Tytułowe „A pamiętasz, mamo?” zyskuje różne odcienie – bywa zabawne, wzruszające, krzepiące, przyjmuje postać dekalogu porządkującego życie, wreszcie zaczyna być mroczne i niepokojące. Lektura obowiązkowa.
Kateryna Babkina, A pamiętasz, mamo?, przeł. Bohdan Zadura, Wyd. Warstwy, Wrocław 2023.