Po
napisaniu trzech części cyklu kryminalnego z komisarzem Mortką w roli głównej
Wojciech Chmielarz zdecydował się na zmianę. Nie zrezygnował z gatunku
kryminału, ale postanowił powołać do życia nowego bohatera. Gest to zrozumiały,
choć, co oczywiste, trochę ryzykowny. Nie chodzi w tym przypadku o przyzwyczajenie
czytelników, ci najwierniejsi sięgną przecież po kolejne powieści w ciemno. Mam
raczej na myśli wyzwanie, jakim jest stworzenie kolejnej wyrazistej,
zapadającej w pamięć postaci prowadzącej śledztwo. Czy Chmielarzowi się udało i
czy otwarcie nowego cyklu kryminalnego pisarza można uznać za interesujące?
Niestety, „Wampir” to powieść zaledwie przeciętna, wypadająca dużo gorzej na
tle wcześniejszych książek autora, dość przewidywalna i słabo trzymająca
czytelnika w napięciu. Wspomniany nowy cykl określony jest na okładce jako „gliwicki”
i właśnie portret miasta jest u Chmielarza najciekawszy. Kryminalne śledztwo
okazuje się natomiast mało zaskakującą i mocno zgraną mieszanką wątków
wykorzystywanych w wielu innych powieściach. Właściwie od początku możemy się
domyślić, że ów idealny syn Marii okaże się nieco mniej doskonały, że
samobójstwo jest tak naprawdę zabójstwem, a młodzi ludzie, którzy chętnie
imprezują, palą marihuanę i ekscytują się bogactwem, mają coś na sumieniu. Niewiarygodnie
wypada również śledztwo Dawida Wolskiego. To postać, która mimo swojego malkontenctwa
i abnegacji, rozmywa się w przeciętności i oczywistości posunięć. Wątpliwy jest
też efekt przeplatania rozdziałów fragmentami dyskusji internetowych na temat
zaginięcia pewnej dziewczyny. Widać wyraźne wzorowanie się na medialnie głośnej
sprawie Iwony Wieczorek. Ów publicystyczny akcent jest w moim mniemaniu
chybiony i literacko nazbyt dosłownie wykorzystany. Pierwsza część nowej serii zdecydowanie
nie zachęca więc do czekania na kolejne, raczej rodzi nadzieję, że to tylko
epizod, który szybko pójdzie w zapomnienie, a do akcji znowu wróci komisarz
Mortka.
Wojciech
Chmielarz, Wampir, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.