„Rodzina
O., sezon 1 – 1968/1969” Ewy Madeyskiej to powieść otwierająca sagę opisującą
losy rodziny Opolskich. Pierwsza część stanowi gwarancję, że na kolejne warto
czekać. Autorka umie bowiem opowiadać, potrafi utrzymać zainteresowanie
czytelnika, umiejętnie dawkuje napięcie. Choć mamy do czynienia z powieścią
obyczajową, jest tutaj miejsce i na szczyptę historii – ta czasami bawi się
ludzkim losem, i na pokaźną dawkę relacji rodzinnych i damsko-męskich – te z kolei
okazują się nie tylko piękne, ale i brutalne, brzydkie, smutne, i na całkiem
wyraźną kreską rozrysowaną panoramę społeczeństwa – ono z kolei staje się
niekiedy biernym obserwatorem, bywa jednak również, że ma całkiem konkretny
wpływ na losy jednostki. Madeyska napisała powieść, która swoim rozmachem
fabularnym, wrażliwością w opisywaniu losów ludzkich (bez patosu, ale
wzruszająco), potoczystym stylem porównywana może być z serialem „Dom”, który
to, jak wiadomo, jest również dostępny w wersji książkowej. „Rodzina O.” to
przykład bardzo udanej literatury środka. Nie ma tu miejsca na zabiegi typowe
dla tzw. literatury kobiecej – i dobrze!, choć los kobiet okazuje się w
powieści bardzo istotny. Autorka tworzy wyraziste, niejednoznaczne,
psychologicznie skomplikowane portrety kobiet. Takie są bohaterki
reprezentujące starsze, ale i najmłodsze pokolenie. Również postaci mężczyzn nie
są papierowe. Madeyska unika czarno-białych rozwiązań. Bohaterowie muszą się
mierzyć z sytuacjami, które obnażają ich słabość, bezradność, niemożność
odnalezienia się w takiej, a nie innej, roli. Dzięki temu opisywane związki
niezależnie od tego, czy właśnie się rodzą, czy wchodzą w etap kryzysu, czy
ulegają rozpadowi, są zawsze nieoczywiste, bez znanego od początku finału, z
gwałtownymi nieraz zwrotami akcji. Jednocześnie nawet wtedy, gdy mowa jest o
sytuacjach wzniosłych lub trudnych, autorka unika patosu, rozbija powagę
zgrabnym sformułowaniem, dowcipnym określeniem, dynamicznym urwaniem danego
opisu i przejściem do innego wątku. Autorka pokazuje, że ludzie, którzy
pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, mogą się spotkać, zbliżyć i spędzić ze
sobą część życia. Mogą też, mimo wspomnianej nieprzystawalności, zawierać
chwilowe sojusze – niekiedy z własnej woli, czasami pod przymusem. Życie w
takim kontekście sportretowane zostaje jako ciąg wyborów, podejmowanych
właściwie każdego dnia i mających swoje konsekwencje nawet po wielu latach.
Szkoda, że tak ciekawa, dobrze napisana, zapadająca w pamięć powieść środka
reklamowana jest w konwencji sytuującej ją w rejestrach bliskich literaturze
popularnej. Szkoda, bo autorki reprezentujące tzw. literaturę kobiecą mogłyby
się od Madeyskiej dużo nauczyć, choć pewnie nie udałoby im się osiągnąć tego
poziomu. W typowych historiach o miłości nie ma przecież miejsca na tak
przewrotne potraktowanie życia bohaterów, jak zaplanowano to w „Rodzinie O.”.
Ewa
Madeyska, Rodzina O., sezon 1 - 1968/1969, Wyd. Znak, Kraków 2017.