Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Nadal wprawki (M. Górniak, Dwie powieści ruchu)

 

O „Trash story”, debiucie Mateusza Górniaka, pisałam, że to efektowne wprawki literackie, do czytania fragmentami, bez zobowiązań, charakteryzujące się lekkością i dużą świeżością. Kategoria „wprawki” jest dość istotna, bo o ile sprawdza się często w przypadku pierwszych tekstów, pozostawia uczucie niedosytu i nadzieję na coś więcej, o tyle w kontekście drugiej książki może rozczarowywać swoją banalnością i wtórnością. „Dwie powieści ruchu” są niestety tego potwierdzeniem. Górniak pozostaje w swoim pisaniu jednakowo naiwny i bezpretensjonalny, eksperymentuje, ale tak naprawdę nie wiadomo do końca z czym – językowo tekst ten nie robi wrażenia, a fabularnie wydaje się trochę o niczym. W trakcie lektury trudno oprzeć się wrażeniu, że w prozie tej widać zbyt dużo starań, by pozostawić to pisanie w obszarze swobody, która ta dobrze rozegrana została przy debiucie. O ile jednak wprawki z „Trash story” pozwalały wierzyć, że kolejna książka autora wyjdzie poza ograniczające jednak próbowanie i fragmentarycznie odsłaniany potencjał, o tyle „Dwie powieści w ruchu” pokazują, że być może w tej niekoniecznie udanej próbie gry z językiem jest jednak coś fałszywego. Wbrew temu, co zasugerowano na czwartej stronie okładki, nie jest to proza nieokiełznana i wykwintna. Powiedziałabym raczej, że mamy do czynienia z tekstem mocno okiełznanym, w którym widać zbyt wiele ograniczeń twórczych, zbyt wiele eksperymentowania na siłę, zbyt mało treści i zbyt dużo przewidywalności. Niekoniecznie.

 

Mateusz Górniak, Dwie powieści ruchu, Wyd. Filtry, Warszawa 2023.

niedziela, 27 sierpnia 2023

Na Zachód (K. Turaj-Kalińska, Wielki Brat Zachód)

 

Książka Katarzyny Turaj-Kalińskiej budzi mieszane odczucia. Dlaczego? Ano dlatego, że ta autobiograficzna opowieść o własnych i rodzinnych podróżach na Zachód brzmi mocno anachronicznie. Oczywiście, perspektywa tego, co zostało doświadczone i przeżyte, w pewnym sensie jest bezdyskusyjna, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że dla autorki nie ma większej różnicy między wyjazdami w okresie PRL-u a podróżami dzisiaj. Opisywanie świata bazujące na opozycji między Polską a Zachodem nie może być nienaruszalnym punktem odniesienia. Z prostego powodu. To, jak czuli się i jak byli traktowani Polacy przed rokiem 1989, a to, jakie możliwości i z jakim nastawieniem wyjeżdżamy dzisiaj, nie stanowi tej samej opowieści, a raczej dwie różne historie. Tymczasem Turaj-Kalińska zdaje się być osobą, która zatrzymała się na odczuciach z poprzedniej epoki. Widać to chociażby w opisie sytuacji w przedziale. Rzecz dzieje się współcześnie, bo w 2006 roku. Współpasażerka autorki charakteryzowana jest jako kobieta będąc kwintesencją Europejki, w stosunku do której Polka zachowuje się jak ktoś z innego, gorszego świata z wiecznymi pretensjami. Pojawia się chociażby zgrany motyw rzekomej nieumiejętności uśmiechania się Polaków do obcych. W trakcie lektury trudno oprzeć się wrażeniu, że opisywane postaci dużo więcej skorzystałyby z tego, co oferuje ów tytułowy Zachód, gdyby odrzuciły stereotypy i ciągłe domysły na temat tego, jak są traktowani jako Polacy. Ta część, która dotyczy okresu PRL-u, ma w sobie pewna autentyczność i wiarygodność, jednocześnie trochę nuży powtarzalnością wspomnianego dystansu rodzącego się z założenia, że Polak jest przez ludzi na Zachodzie cały czas oceniany.

 

Katarzyna Turaj-Kalińska, Wielki Brat Zachód, Wyd. Nisza, Warszawa 2023.

sobota, 26 sierpnia 2023

Spowolnienie czasu (Z. Bánk, Śmierć przychodzi nawet latem)

 

Wspaniała książka! Skoncentrowana na śmierci i pożegnaniu, ale jednocześnie bardzo wyraźnie i świadomie dostrzegająca życie i jego trwałe więzi z tym, co ostateczne. Bánk proponuje czytelnikom nie tylko wzruszające pożegnanie z ojcem, który odchodzi, ale też i inne opowieści wyłaniające się z faktu choroby i mierzenia się z nachodzącym nieuchronnie końcem. W tym najbardziej oczywistym odczytaniu „Śmierć przychodzi nawet latem” będzie świadectwem wyostrzenia zmysłów wtedy, kiedy wiadomo, że dzieje się coś złego, a także zapisem więzi łączącej córkę i ojca. Inne tryby lektury uruchamiają kolejne tropy interpretacyjne, bo Bánk znakomicie łączy to, co głęboko intymne, prywatne, z tym, co publiczne. Można więc tę książkę czytać jako opowieść o emigracji oraz odkrywaniu i przywiązaniu do korzeni. Rodzice autorki są Węgrami, którzy opuścili kraj w 1956 roku i wyjechali do Niemiec. Autorka nie ukrywa, że znaczące daty są czytelne jedynie pokoleniowo i narodowościowo. Dla jej niemieckich znajomych przywołany rok pozostaje często pusty znaczeniowo, dla wielu Węgrów to wydarzenie o charakterze mitu założycielskiego w kontekście współczesności i kluczowe przeżycie zmieniające ich biografie. „Śmierć przychodzi nawet latem” to także niezwykła refleksja na temat czasu, wagi pojawiających się zdań, łez odmierzających kolejne dni, wreszcie przyzwyczajania się do czyjejś nieobecności i poczucia wstydu z powodu nieodbytych spotkań i rozmów. Gatunkowo pisarka łączy esej o śmierci z prozą autobiograficzną, precyzyjnie używa słów, wzrusza, ale nie epatuje rozpaczą, odsłania się, ale ani na chwilę nie jest emocjonalną ekshibicjonistką. Bánk odkrywa też wspólnotę tego jednostkowego jednak doświadczenia, bo wokół umierają inni ojcowie i matki, a jej znajomi mierzą się ze stratą rodzica. Lektura obowiązkowa!

 

Zsuzsa Bánk, Śmierć przychodzi nawet latem, przeł. Elżbieta Kalinowska, Wyd. Czarne, Wołowiec 2023.