Wznawianie kolejnych
powieści Irvinga przez wydawnictwo Prószyński i S-ka to inicjatywa warta
docenienia. Ten amerykański pisarze zasługuje na uwagę nie tylko z powodu
umiejętności opowiadania dobrych historii. Równie cenne w jego pisarstwie jest
łączenie tego, co niskie, z tym, co wysokie, gotowość do tworzenia scen, w
których współistnieć może tragizm i wyzwalający śmiech, wreszcie zdolność do
wydobywania absurdu z takich momentów, które pozornie dalekie są od niosących
zaskoczenie skojarzeń. Cechy te widać doskonale w większości książek Irvinga.
„Czwarta ręka” nie jest w tym względzie wyjątkiem. Wystarczy wspomnieć, że mamy
tu do czynienia z odgryzieniem ręki przez lwy, że istnieje kobieta, która
poruszona owym tragicznym wydarzeniem, namawia swojego męża, by w razie nagłej
śmierci przeznaczył swoją dłoń dla ofiary, a kikut, stający się znakiem
rozpoznawczym głównego bohatera, przynosi mu dość wątpliwą sławę,
rozpoznawalność, ale i miłość. „Czwarta ręka” to powieść łącząca cechy
literatury zaangażowanej (dziennikarz, którego okaleczyły lwy, upomina się o
uczciwość i merytoryczność swojego zawodu, stojąc w kontrze do dominującej
rozrywki), romansu à rebours (bohater tęskni za miłością, ale ponieważ jest
wyjątkowo podatny na przychylność kobiet, ma na swoim koncie wiele związków na
jedną noc), melodramatu (sposób, w jaki mężczyzna zaczyna myśleć o żonie
swojego dawcy, wpisuje się w narracje o wielkiej, niemalże wyniszczającej
miłości) i komedii erotycznej (namiętność zostaje tutaj zderzona z humorem
sytuacyjnym i słownym, w efekcie mamy do czynienia z licznymi, paradoksalnymi
nieco, odsłonami życia seksualnego bohatera). Irving potrafi utrzymać uwagę
czytelnika, zaskoczyć go, rozbawić, a jednocześnie, trzymając ciągle w
napięciu, mówić o rzeczach strasznych, śmiesznych i zwyczajnych jednocześnie.
Czegóż chcieć więcej?
John Irving,
Czwarta ręka, przeł. Maciej Świerkocki, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.
John Irving wydaje mi się jednym z niewielu pisarzy - a pod tym względem naprawdę wyjątkowym - że nic, co ludzie, nie powinno wydawać nam się inne (bo już nie tylko obce). Różnica pomiędzy "normalnym" a "dziwnym" jest wyłącznie statystyczna. A od statystki ważniejsi są pojedynczy ludzie. Dzięki za recenzję ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Irving bardzo często przewartościowuje czytelnicze myślenie o dziwności i zwyczajności, stawiają miedzy nimi znak równości. I choć cecha ta w jego twórczości powraca, potrafi zaskakiwać. Pozdrawiam!
Usuń