Benedict
Wells, podobnie jak dobrze znany polskim czytelnikom Ferdinand von Schirach,
jest wnukiem Baldura von Schiracha. Zmienił jednak nazwisko, a to, jak teraz
się nazywa, jest dowodem na fascynację twórczością Johna Irvinga. „Koniec
samotności” to pierwsza książka autora wydana w Polsce. Autora, dodajmy, który
odniósł wielki sukces w Niemczech. Choć okładka książki może rodzić skojarzenia
z tzw. popularną prozą kobiecą, szkoda byłoby, gdyby ktoś z tego właśnie powodu
zrezygnował z lektury. Historia zaproponowana czytelnikom przez Wellsa daleka
jest bowiem od banalności i powierzchowności typowej dla popliteratury. Wells
pisze raczej literaturę środka, ale taką, której blisko jest do literatury
artystycznej. Nie eksperymentuje z językiem ani z formą, choć sposób
podzielenia tekstu na części wskazuje na przemyślane operowanie słowem i świadome
ujawnianie kolejnych wydarzeń ważnych dla rozwoju fabuły. Historia, którą
opowiada, podszyta jest cierpieniem, na które nie ma recepty, tożsamościowym
zagubieniem, które nieustannie trzeba negocjować, wreszcie jednoczesnym
zakorzenieniem w życiu i wykorzenieniem. Wells pokazuje, jak można żyć, będąc
mocno w teraźniejszości i jednocześnie nie opuszczając przeszłości. Jules,
narrator powieści, jest człowiekiem samotnym. Najpierw jako mały chłopiec traci
rodziców, potem w domu dziecka traci kontakt z rodzeństwem, wreszcie kiedy
odnajduje bliską osobę, tę najważniejszą, ją również traci. Pewne rzeczy udaje
się mu odbudować, pewne zyskuje tylko na chwilę, jeszcze inne naznaczają go na
całe życie, choć wydają się tylko epizodem. Wells unika łatwych rozwiązań, nie
interesuje go cukierkowy happy end, rezygnuje też z oczywistości niosących
złudzenie pocieszenia. Historia opowiedziana przez pisarza nie gloryfikuje ani
samotności, ani wagi obecności drugiego człowieka. W pierwszym przypadku odsłania
paradoks z samotności wynikający – wszystko, nawet to, co robimy z kimś,
przeżywamy tak naprawdę w samotności, nie jesteśmy w stanie przekazać Innemu
dokładnie tego, co czujemy, zawsze więc towarzyszy nam rodzaj niedosytu i
opuszczenia wynikającego z niemożności stworzenia więzi pełnej, totalnej. W
drugim przypadku pokazuje, jak istotne jest bycie z kimś, kto nas akceptuje,
kibicuje nam, towarzyszy w trudnych chwilach i wybacza. Dopiero z drugim
człowiekiem owa pierwotna samotność staje się bardziej znośna.
Benedict
Wells, Koniec samotności, przeł. Viktor Grotowicz, Wyd. Muza, Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz