niedziela, 14 maja 2017

Zysk czy strata? (J. Irving, Czwarta ręka)


Wznawianie kolejnych powieści Irvinga przez wydawnictwo Prószyński i S-ka to inicjatywa warta docenienia. Ten amerykański pisarze zasługuje na uwagę nie tylko z powodu umiejętności opowiadania dobrych historii. Równie cenne w jego pisarstwie jest łączenie tego, co niskie, z tym, co wysokie, gotowość do tworzenia scen, w których współistnieć może tragizm i wyzwalający śmiech, wreszcie zdolność do wydobywania absurdu z takich momentów, które pozornie dalekie są od niosących zaskoczenie skojarzeń. Cechy te widać doskonale w większości książek Irvinga. „Czwarta ręka” nie jest w tym względzie wyjątkiem. Wystarczy wspomnieć, że mamy tu do czynienia z odgryzieniem ręki przez lwy, że istnieje kobieta, która poruszona owym tragicznym wydarzeniem, namawia swojego męża, by w razie nagłej śmierci przeznaczył swoją dłoń dla ofiary, a kikut, stający się znakiem rozpoznawczym głównego bohatera, przynosi mu dość wątpliwą sławę, rozpoznawalność, ale i miłość. „Czwarta ręka” to powieść łącząca cechy literatury zaangażowanej (dziennikarz, którego okaleczyły lwy, upomina się o uczciwość i merytoryczność swojego zawodu, stojąc w kontrze do dominującej rozrywki), romansu à rebours (bohater tęskni za miłością, ale ponieważ jest wyjątkowo podatny na przychylność kobiet, ma na swoim koncie wiele związków na jedną noc), melodramatu (sposób, w jaki mężczyzna zaczyna myśleć o żonie swojego dawcy, wpisuje się w narracje o wielkiej, niemalże wyniszczającej miłości) i komedii erotycznej (namiętność zostaje tutaj zderzona z humorem sytuacyjnym i słownym, w efekcie mamy do czynienia z licznymi, paradoksalnymi nieco, odsłonami życia seksualnego bohatera). Irving potrafi utrzymać uwagę czytelnika, zaskoczyć go, rozbawić, a jednocześnie, trzymając ciągle w napięciu, mówić o rzeczach strasznych, śmiesznych i zwyczajnych jednocześnie. Czegóż chcieć więcej?


John Irving, Czwarta ręka, przeł. Maciej Świerkocki, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2017.

2 komentarze:

  1. John Irving wydaje mi się jednym z niewielu pisarzy - a pod tym względem naprawdę wyjątkowym - że nic, co ludzie, nie powinno wydawać nam się inne (bo już nie tylko obce). Różnica pomiędzy "normalnym" a "dziwnym" jest wyłącznie statystyczna. A od statystki ważniejsi są pojedynczy ludzie. Dzięki za recenzję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Irving bardzo często przewartościowuje czytelnicze myślenie o dziwności i zwyczajności, stawiają miedzy nimi znak równości. I choć cecha ta w jego twórczości powraca, potrafi zaskakiwać. Pozdrawiam!

      Usuń