Kryminalna
seria z komisarzem Maciejewskim w roli głównej to obok cyklu Marka Krajewskiego
o Eberhardzie Mocku chyba najbardziej znana propozycja spod znaku retro. „Czas
Herkulesów” to dziewiąta część i, jak dowiadujemy się z czwartej strony
okładki, ostatnia. Wroński wydaje się już nieco zmęczony swoim bohaterem. Choć
mamy do czynienia z zamknięciem serii, czytelnik oczekujący jakiegoś wyjątkowo
zaskakującego, nieoczywistego, puentującego finału może być zawiedziony. Pisarz
proponuje odbiorcy tylko, choć zważywszy na poziom tych książek, może i aż,
kolejną odsłonę cyklu. To dobra rzemieślnicza robota, bez fajerwerków, z
motywami, które w różnych konfiguracjach już się pojawiały w twórczości
Wrońskiego – po prostu solidna pod względem literackim rozrywka. Wspominam o
prawdopodobnym zmęczeniu autora bohaterem, gdyż właśnie owa przewidywalność,
pewna powtarzalność, a nawet wtórność w stosunku do własnych wcześniejszych powieści,
pozwala przypuszczać, iż przygody Maciejewskiego z ciekawego wyzwania stały się
ciężkim obowiązkiem. Odwołuję się, oczywiście, do osiągniętego efektu, nie
próbuję, bo byłoby to śmieszne, psychoanalitycznie traktować autora. Faktem
jest, że o ile kolejne części czytane niezależnie w dużych odstępach czasu
znakomicie zdają egzamin, o tyle poznawane w trybie seryjnym, bez owego oddechu
czasowego, stają się bardzo podobne do siebie i zlewają się w jedno. W „Czasie
Herkulesów” Wroński przenosi swojego bohatera do Chełma końca lat trzydziestych
XX wieku. Maciejewski pełni funkcję oficera inspekcyjnego i kontroluje
miejscową komendę, którą dowodzi jego dawny przełożony. Pisarz wykorzystuje ów
fakt to pokazania gry toczonej między mężczyzną, który kiedyś miał władzę, a
przybyszem, który pewne przywileje posiada obecnie. Kiedy okazuje się, że w
mieście dochodzi do morderstwa, o które podejrzany jest znany zapaśnik, Maciejewski
postanawia wtrącić się w śledztwo. Szybko okazuje się, że zapaśnicze walki mają
swoje drugie dno, że przedstawiciele elit skrywają pewne tajemnice, że dziennikarze
są stronniczy, a wśród ludzi króluje antysemityzm. Czyta się dobrze. Jak
zwykle, chciałoby się powiedzieć. Ale ponieważ to ostatnia część cyklu, trzeba
zaznaczyć, że letniość reakcji, wywoływana przez powieść, to jednak trochę za
mało.
Marcin
Włodarski, Czas Herkulesów, Wyd. W.A.B., Warszawa 2017.
Mimo wszystko jednak dość trudno rozstać się z jedną z najciekawszych postaci polskich kryminałów. Marcin Wroński przyzwyczaił nas w pewien sposób do swojego komisarza Maciejewskiego i gdzieś po cichu liczymy chyba na kontynuację. ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie niekoniecznie. Jestem zwolenniczką kończenia serii wtedy, kiedy jeszcze ma jakiś urok, a nie kontynuowania jej w nieskończoność. Ciekawi mnie, co teraz zaproponuje czytelnikom Marcin Wroński. Pozdrawiam.
Usuń