środa, 17 maja 2017

(Nie)pewność powtórzenia (M. Wroński, Czas Herkulesów)

Kryminalna seria z komisarzem Maciejewskim w roli głównej to obok cyklu Marka Krajewskiego o Eberhardzie Mocku chyba najbardziej znana propozycja spod znaku retro. „Czas Herkulesów” to dziewiąta część i, jak dowiadujemy się z czwartej strony okładki, ostatnia. Wroński wydaje się już nieco zmęczony swoim bohaterem. Choć mamy do czynienia z zamknięciem serii, czytelnik oczekujący jakiegoś wyjątkowo zaskakującego, nieoczywistego, puentującego finału może być zawiedziony. Pisarz proponuje odbiorcy tylko, choć zważywszy na poziom tych książek, może i aż, kolejną odsłonę cyklu. To dobra rzemieślnicza robota, bez fajerwerków, z motywami, które w różnych konfiguracjach już się pojawiały w twórczości Wrońskiego – po prostu solidna pod względem literackim rozrywka. Wspominam o prawdopodobnym zmęczeniu autora bohaterem, gdyż właśnie owa przewidywalność, pewna powtarzalność, a nawet wtórność w stosunku do własnych wcześniejszych powieści, pozwala przypuszczać, iż przygody Maciejewskiego z ciekawego wyzwania stały się ciężkim obowiązkiem. Odwołuję się, oczywiście, do osiągniętego efektu, nie próbuję, bo byłoby to śmieszne, psychoanalitycznie traktować autora. Faktem jest, że o ile kolejne części czytane niezależnie w dużych odstępach czasu znakomicie zdają egzamin, o tyle poznawane w trybie seryjnym, bez owego oddechu czasowego, stają się bardzo podobne do siebie i zlewają się w jedno. W „Czasie Herkulesów” Wroński przenosi swojego bohatera do Chełma końca lat trzydziestych XX wieku. Maciejewski pełni funkcję oficera inspekcyjnego i kontroluje miejscową komendę, którą dowodzi jego dawny przełożony. Pisarz wykorzystuje ów fakt to pokazania gry toczonej między mężczyzną, który kiedyś miał władzę, a przybyszem, który pewne przywileje posiada obecnie. Kiedy okazuje się, że w mieście dochodzi do morderstwa, o które podejrzany jest znany zapaśnik, Maciejewski postanawia wtrącić się w śledztwo. Szybko okazuje się, że zapaśnicze walki mają swoje drugie dno, że przedstawiciele elit skrywają pewne tajemnice, że dziennikarze są stronniczy, a wśród ludzi króluje antysemityzm. Czyta się dobrze. Jak zwykle, chciałoby się powiedzieć. Ale ponieważ to ostatnia część cyklu, trzeba zaznaczyć, że letniość reakcji, wywoływana przez powieść, to jednak trochę za mało.


Marcin Włodarski, Czas Herkulesów, Wyd. W.A.B., Warszawa 2017. 

2 komentarze:

  1. Mimo wszystko jednak dość trudno rozstać się z jedną z najciekawszych postaci polskich kryminałów. Marcin Wroński przyzwyczaił nas w pewien sposób do swojego komisarza Maciejewskiego i gdzieś po cichu liczymy chyba na kontynuację. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie niekoniecznie. Jestem zwolenniczką kończenia serii wtedy, kiedy jeszcze ma jakiś urok, a nie kontynuowania jej w nieskończoność. Ciekawi mnie, co teraz zaproponuje czytelnikom Marcin Wroński. Pozdrawiam.

      Usuń