Powieść
Swann to kryminał szczególnego rodzaju. Zabawny i dowcipny, choć utrzymany w
konwencji dużo bardziej serio niż typowe komedie ze zbrodnią w tle.
Konceptualny, bo oparty na rekonstruowaniu logiki myślenia. Niekonwencjonalny,
bo główną rolę w śledztwie obok doktora Augustusa Huffa odgrywa papuga,
inteligentna, rozmowna, umiejąca postawić na swoim. Akademicki, bo autorka
portretuje Cambridge, reguły rządzące współegzystowaniem wykładowców i
studentów, wreszcie namiętności wkradające się w relacje, które powinny być
oparte na naukowej pasji. „Pazur sprawiedliwości” staje się przez to powieścią
ciekawą, zapadającą w pamięć, zgrabnie odsłaniającą gatunkowe uwikłania i
konwencje. Augustus postanawia przeprowadzić prywatne śledztwo w sprawie
morderstwa studenta. Co prawda pojawia się sugestia, że Elliot popełnił
samobójstwo, jednak zbyt wiele drobnych elementów wskazuje na to, że koniec
jego życia był dużo bardziej skomplikowany. Naukowcowi zaczyna towarzyszyć
papuga. Należała wcześniej do zmarłego, jednak Augustus chętnie zostaje jej
tymczasowym właścicielem. Swann niebanalnie pokazuje więź tworzącą się między
człowiekiem a ptakiem. Pozwala na rodzenie się podejrzeń związanych z rolą
odgrywaną przez papugę. W którymś momencie nie wiadomo, czy mamy do czynienia z
przyjacielem, detektywem czy może z mordercą. Ważnym punktem odniesienia są
dachy i sklepienia. To one interesowały Eliiota. Prowadząc śledztwo nie da się
nie patrzeć w górę, nie da się też nie zmierzyć z podniebnymi, bardzo
ryzykownymi spacerami. Przekroczyć siebie będzie więc musiał i morderca, i ten,
kto go ściga.
Leonie
Swann, Pazur sprawiedliwości, przeł. Agnieszka Walczy, Wyd. Prószyński i S-ka,
Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz