Esej Baumana to
głos w sprawie, która potencjalnie obchodzi wszystkich. Niezależnie od tego,
jak bardzo dotyczy nas problem uchodźców, wyjątkowo chętnie wypowiadamy się na
temat tych, którzy szukają lepszego życia w Europie. Badacz nie ukrywa, że owa
powszechność sądów i zaangażowanie w problem niesie ryzyko, ale i oferuje szansę.
Ryzyko, bo wraz z medialnym nagłośnieniem kwestii uchodźców wzrastają nastroje
nacjonalistyczne i ujawniane są poglądy rasistowskie. Szansę, bo przez zmianami
zachodzącymi w społeczeństwie nie uciekniemy. Im szybciej poczujemy się
odpowiedzialni także za tych, którzy nie są naszymi sąsiadami, a których
chętnie traktujemy jako obcych, tym łatwiej zaakceptujemy zmiany, różnice i potencjał
tkwiący w ruchu. Bauman rekonstruuje łatwość i schematyczność praktyk
związanych z wykluczaniem Innych oraz uznawaniem ich za tych gorszych.
Akcentuje krzepiące poczucie wynikające z uznania kogoś za „odpad”. Dzięki
świadomości, że komuś jest trudniej, nasza rzeczywistość okazuje się łatwiejsza
do zaakceptowania. Jeśli Inny cierpi bardziej, my cierpimy mniej. Socjolog
pokazuje zależność wynikającą z hierarchizowania poszczególnych grup w
społeczeństwie oraz konsekwencje używania słów, które mają służyć
odczłowieczeniu i napiętnowaniu. Język okazuje się w tym rozpoznaniu kluczowym
punktem odniesienia. Nie tylko może sankcjonować nienawiść i wykluczać, ale
również daje nadzieję na porozumienie. Ponieważ każda rozmowa jest czymś
ruchomym i poddającym się zmianie, szansa rozpoznania dającego przestrzeń do
życia obu stronom konfliktu staje się czymś realnym. Nie izolacja jest
gwarancją bezpieczeństwa, ale – tak sugeruje Bauman – otwarcie się na wyzwania
i zmierzenie się z nimi. Rozwiązaniem nie jest konfrontacja oparta na uprzywilejowaniu
części społeczeństwa, lecz konsekwentna próba zrozumienia zmian zachodzących na
świecie oraz niewyrzekanie się wiary w drugiego człowieka. Ostatecznie więc
esej socjologa można uznać za projekt przyszłości. Tekst ten stanowi bowiem
próbę znalezienia wyjścia z impasu, w którym tkwimy z powodu własnej
obojętności, niechęci oraz swobodnego i wybiórczego traktowania etyki.
Zygmunt Bauman,
Obcy u naszych drzwi, przeł. Weronika Mincer, Wyd. PWN, Warszawa 2016.
Wygląda na to, że książka Baumana stawia problem na głowie, otóż do gospodarza wpadają nieproszeni goście i miarą jego kultury ma być jego stosunek do nich. Bauman zapomniał tylko wspomnieć, że ci nieproszeni goście zaczynają przemeblowywać gospodarzowi nie tylko pokój, w którym ich umieszczono ale także i jego własne pokoje mówiąc mu w dodatku, co mu wolno a czego nie wolno. Dla mnie to nadmiar gościnności.
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie. Bauman nie uznaje raczej kategorii nieproszonych gości w państwie, jeśli owi rzekomo nieproszeni są w potrzebie. Wierzy, że rozmawiając, szukając rozwiązań, spotykając się można znaleźć przestrzeń porozumienia. Założenie, że ktoś jest nieproszony, to w dużej mierze negatywne nastawienie się od początku. A przecież sami jako Polacy, nie będąc przecież w tak dramatycznej sytuacji jak np. Syryjczycy, chcielibyśmy przyjeżdżając do innego kraju być traktowani przede wszystkim jako ludzie, a nie jako owi nieproszeni goście... Bauman stawia na otwartość i pozytywne nastawienie zamiast zamknięcia i stereotypowego traktowania.
Usuń