Książka
Davida Vanna pozornie ma w sobie wszystkie elementy gwarantujące sukces. Nie
tylko rynkowy, ale i czytelniczy. Fakt ten został zresztą wykorzystany w
informacjach reklamujących ukazanie się publikacji na polskim rynku wydawniczym
– entuzjastyczne recenzje w prasie, częściowo autobiograficzny charakter
opisanej historii, gotowość autora do opowiadania o swoim życiu, trudny i
emocjonalnie angażujący temat samobójstwa, wreszcie niełatwe relacje rodzinne i
ciągnące się latami konsekwencje uczuciowych zależności, które choć przerwane
wydają się ciągle żywe. Czy faktycznie mamy do czynienia z publikacją, która ma
tak wielką siłę rażenia? Chyba jednak nie. Duże wątpliwości budzi forma, na
jaką zdecydował się autor. „Legenda o samobójstwie” składa się z krótkich
opowiadań rozdzielonych w środku częścią najdłuższą. To ona ma stanowić centrum
całej historii i to ona ma najbardziej metaforyczny charakter. Widać to w
wykorzystaniu motywu samotnego przebywania na opuszczonej wyspie, w wyeksponowanej
więzi między ojcem a synem, więzi ciągle rezonującej, w której nie wiadomo do
końca, kto jest tak naprawdę dzieckiem, a kto dorosłym, wreszcie w odwróceniu
samobójczego gestu i wkomponowaniu owego odwrócenia w narrację o charakterze
kryminalnym. Kompozycyjnie opowieść wybrzmiałaby dużo sugestywniej niż obecnie,
gdyby autor zdecydował się na poprzestanie na krótkich obrazach, scenach,
kolejnych odsłonach z życia. Jest w tej historii kilka fragmentów zapadających
w pamięć. Należy do nich chociażby rozdział otwierający tom. Całość natomiast
rozczarowuje.
David
Vann, Legenda o samobójstwie, przeł. Dobromiła Jankowska, Wyd. Pauza, Warszawa
2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz