Angelika
Kuźniak i Ewelina Karpacz-Oboładze miały fantastyczny temat. Mają też
umiejętności i są w stanie ze sobą świetnie współpracować. Udowodniły to w „Czarnym
aniele”. Kuźniak natomiast niejednokrotnie pokazała, że jest znakomitą
reporterką. Znamy ją przecież ze świetnych reportaży biograficznych. Naprawdę
więc trudno zrozumieć, jak doszło do tego, że „Krótka historia o długiej
miłości” to reportaż na tak niskim poziomie. Muszę przyznać, że dawno nie
czytałam książki z kręgu literatury faktu, która byłaby tak słaba. Po lekturze
jestem bowiem przekonana, że zmarnowany został potencjał tkwiący w historii
fascynujących przecież bohaterów, a reportaż ten należy czytać tylko wtedy,
jeśli się chce zobaczyć, jak nie iść na łatwiznę i jak nie upraszczać historii.
Obie autorki, warto to nadmienić, miały dla swojej książki bardzo dobry
wzorzec. Mam na myśli reportaż Andrzeja Mularczyka „Kropka, kreska, kropka...”
o związku, który narodził się w podobny sposób. Jego początkiem było
odsiadywanie wyroku w sąsiednich celach i porozumiewanie się alfabetem Morse’a.
O ile jednak Mularczyk oddaje dramatyzm sytuacji, niuansuje emocje i uczucia, o
tyle Kuźniak i Karpacz-Oboładze decydują się na dość szybkie i jednowymiarowe
ustalenie tego, co łączy bohaterów. Niezwykle irytujące jest to, że znaczną
część „Krótkiej historii o długiej miłości” zajmują listy bohaterów. W efekcie
mamy do czynienia przede wszystkim z rodzajem, tak to ujmijmy, antologii
epistolarnej, a nie z reportażem. Reporterki nie są zainteresowane niczym poza
tytułową historią miłosną. Nie dowiemy się więc, co powodowało Jerzym
Śmiechowskim, kiedy z łatwością rezygnował ze swojego małżeństwa, co powodowało
jego ojcem, kiedy z czułością witał Wiesławę Pajdak, wiedząc, że jego syn ma
żonę, co myślała o całej sytuacji żona Jerzego, co czuła Wiesława, kiedy
dostała obrączkę przerobioną z pierwszej obrączki przyszłego męża, jak sobie
poradziła Wiesława z wiadomością o śmierci matki i jak wpłynęło na nią
spotkanie ojca, powracającego po wielu latach z łagru, nie dowiemy się też, jak
wyglądało życie bohaterów na wolności – to codzienne, zapewne z jakimiś
problemami, bo takie są udziałem każdego. Autorki rezygnują z zadawania pytań,
z szukania, z wielogłosowości. Pokazują historię jednowymiarową, z oczywistym
przesłaniem, zupełnie niepotrzebnie uproszczoną, potraktowaną powierzchownie
(sztuczne powiększanie objętości książki na niewiele się zda). Szkoda. Powtórzę
więc: potencjał tkwiący w biografii bohaterów jest ogromny, za to reportaż o
ich przeżyciach powstał wyjątkowo słaby.
Angelika
Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze, Krótka historia o długiej miłości, Wyd.
Znak, Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz