Znakomita!
Tym słowem można by skwitować powieść czeskiej autorki. Trudno nie być pod
wrażeniem arcyciekawego zaplanowania tej opowieści. Autorka każe swojej
bohaterce mówić. Brawurowy monolog alkoholiczki i pisarki romansów w jednym
zapada w pamięć. Kobieta zakrzykuje wewnętrzny niepokój, zagaduje bezsens
codzienności, usprawiedliwia popełnione błędy, domaga się prawa do ich
powtarzania, diagnozuje reguły współczesnego życia literackiego, pokazuje
siebie upadłą, ale i podnoszącą się – niekoniecznie w sposób spektakularny, na
pewno jednak na własnych zasadach. Bohaterka odgrywa kilka ról, które wzajemnie
na siebie nachodzą – znanej autorki harlequinów, wyrodnej, a następnie
kompulsywnie nadrabiającej potknięcia, matki, żony, kochanki, kobiety
zdradzanej i zdradzającej, a przede wszystkim osoby nadużywającej alkoholu. Jej
monolog miejscami przypomina słowotok, często staje się złośliwym i ironicznym
komentarzem do rzeczywistości, odsłania życiową bezradność autorki, jest
przejawem mobilizacji wszystkich sił i deklaracją przegranej. Bardzo ciekawym
pomysłem, korespondującym i z tradycją miłosnych wyznań, i z przemówieniami przywódców,
jest częste wykrzykiwanie i perorowanie bohaterki na balkonie. Warto docenić stylistyczne
niuansowanie powieści. Bohaterka bywa wulgarna, dosadna, sentymentalna i
intrygująca intelektualnie zarazem, a wszystko to pokazane zostaje właśnie za
sprawą języka.
Petra
Hůlová, Macocha, przeł. Julia Różewicz, Wyd. Afera, Wrocław 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz