czwartek, 8 lutego 2018

Jak nie powinno się pisać reportażu (A. Kuźniak, E. Karpacz-Oboładze, Krótka historia o długiej miłości)

Angelika Kuźniak i Ewelina Karpacz-Oboładze miały fantastyczny temat. Mają też umiejętności i są w stanie ze sobą świetnie współpracować. Udowodniły to w „Czarnym aniele”. Kuźniak natomiast niejednokrotnie pokazała, że jest znakomitą reporterką. Znamy ją przecież ze świetnych reportaży biograficznych. Naprawdę więc trudno zrozumieć, jak doszło do tego, że „Krótka historia o długiej miłości” to reportaż na tak niskim poziomie. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki z kręgu literatury faktu, która byłaby tak słaba. Po lekturze jestem bowiem przekonana, że zmarnowany został potencjał tkwiący w historii fascynujących przecież bohaterów, a reportaż ten należy czytać tylko wtedy, jeśli się chce zobaczyć, jak nie iść na łatwiznę i jak nie upraszczać historii. Obie autorki, warto to nadmienić, miały dla swojej książki bardzo dobry wzorzec. Mam na myśli reportaż Andrzeja Mularczyka „Kropka, kreska, kropka...” o związku, który narodził się w podobny sposób. Jego początkiem było odsiadywanie wyroku w sąsiednich celach i porozumiewanie się alfabetem Morse’a. O ile jednak Mularczyk oddaje dramatyzm sytuacji, niuansuje emocje i uczucia, o tyle Kuźniak i Karpacz-Oboładze decydują się na dość szybkie i jednowymiarowe ustalenie tego, co łączy bohaterów. Niezwykle irytujące jest to, że znaczną część „Krótkiej historii o długiej miłości” zajmują listy bohaterów. W efekcie mamy do czynienia przede wszystkim z rodzajem, tak to ujmijmy, antologii epistolarnej, a nie z reportażem. Reporterki nie są zainteresowane niczym poza tytułową historią miłosną. Nie dowiemy się więc, co powodowało Jerzym Śmiechowskim, kiedy z łatwością rezygnował ze swojego małżeństwa, co powodowało jego ojcem, kiedy z czułością witał Wiesławę Pajdak, wiedząc, że jego syn ma żonę, co myślała o całej sytuacji żona Jerzego, co czuła Wiesława, kiedy dostała obrączkę przerobioną z pierwszej obrączki przyszłego męża, jak sobie poradziła Wiesława z wiadomością o śmierci matki i jak wpłynęło na nią spotkanie ojca, powracającego po wielu latach z łagru, nie dowiemy się też, jak wyglądało życie bohaterów na wolności – to codzienne, zapewne z jakimiś problemami, bo takie są udziałem każdego. Autorki rezygnują z zadawania pytań, z szukania, z wielogłosowości. Pokazują historię jednowymiarową, z oczywistym przesłaniem, zupełnie niepotrzebnie uproszczoną, potraktowaną powierzchownie (sztuczne powiększanie objętości książki na niewiele się zda). Szkoda. Powtórzę więc: potencjał tkwiący w biografii bohaterów jest ogromny, za to reportaż o ich przeżyciach powstał wyjątkowo słaby.


Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze, Krótka historia o długiej miłości, Wyd. Znak, Kraków 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz