„Małe
życie” zaczyna się dość niepozornie. Mniej więcej po stu stronach to, co
wydawało się dość oczywiste, komplikuje się i tak będzie już do końca. Choć
mamy do czynienia z książką objętościowo imponującą (ponad osiemset stron!),
Yanagihara panuje nad swoją opowieścią. Pisarka w pewnym sensie korzysta z dość
zgranych motywów, takich jak męska przyjaźń narażona na kolejne próby,
dojrzewanie do dorosłości w sensie dosłownym i metaforycznym, życie w wielkim
mieście, kariery zawodowe i spełnianie marzeń, wreszcie nieco neurotyczne,
toksyczne, bardzo intensywne relacje łączące bohaterów. Nie naśladuje jednak
nikogo, ale tworzy własną jakość. „Małe życie” to znakomita powieść
psychologiczna, zapis traumy naznaczającej nie tylko tego, kto, ją doświadczył,
ale i wszystkich bliskich ofiary, powieść inicjacyjna, a także – tak można by
rzec – powieść typowo miejska. Yanagihara rekonstruuje proces niszczenia
człowieka, prób podnoszenia się z upadku i finału tego, co okazuje się bardzo
nierówną i przygnębiającą walką. Choć pisarka koncentruje się na losie czterech
przyjaciół, tak naprawdę centrum tej niewielkiej męskiej wspólnoty stanowi
schorowany, walczący z cierpieniem ciała i duszy Jude. To wokół niego dziać się
będą wydarzenia, które mężczyzn zjednoczą, ale i podzielą. Warto zatrzymać się
szczególnie przy ewolucji uczuć i emocji łączących bohaterów. Jude przez
kilkadziesiąt lat dorosłego życia będzie próbował zapomnieć o traumie
dzieciństwa i okresu nastoletniego. Nienawidzi siebie, swojego ciała, nie
wierzy w nic dobrego, co mogłoby mu się przydarzyć. Jest traktowany ze
szczególną troską przez przyjaciół i przybranych rodziców. I choć chcielibyśmy,
by mężczyzna nauczył się ufać, historia ta nie ma oczywistego happy endu.
Yanagihara pokazuje, że z niektórych traum nie można się otrząsnąć i że są
ludzie, którzy niszczą innych trwale i na zawsze. Willem okaże się kimś
niezwykle wrażliwym. W którymś momencie uświadomi sobie, że jego dyskretne
opiekowanie się przyjacielem, musi przyjąć bardziej konkretne formy. Jest człowiekiem
samotnym. Rozpamiętuje odejście brata oraz niechętnie wspomina rodziców, z
którymi utrzymywał chłodne relacje. Malcolm i JB, choć są częścią owego
przyjacielskiego czworokąta, wydają się być nieco odsunięci na dalszy plan.
Zdarza im się powiedzieć kilka słów za dużo, te zaś ranią Jude’a i naznaczają
jego pamięć przekonaniem, że każdy, nawet przyjaciel, może zdradzić. Yanagihara
intrygująco oddaje nie tylko psychologiczne skomplikowanie bohaterów, ale
również to wszystko, co dzieje się z ich ciałami. Mamy więc tutaj i
samookaleczenia, i przemoc, i seks, i zniszczenie przez narkotyki. Dzięki temu
obserwujemy, jak tłumione emocje intensyfikowane są w postaci niekontrolowanego
niekiedy ataku na to, co fizyczne. Warte uwagi.
Hanya
Yanagihara, Małe życie, przeł. Jolanta Kozak, Wyd. W.A.B., Warszawa 2016.
Ja się do niej przymierzam już ze 3 tygodnie i teraz chyba wreszcie zamówię. Na marszu godności ostatecnzie przekonał mnie z jednej strony - wielki baner na domach centrum, a zdrugiej rozmowa dziewczyn na jej temat :D no i promocja... W empiku online jest za 44 zł jakoś.
OdpowiedzUsuńWarto! Książka jest taka trochę słodko-gorzka, a przynajmniej tak ukazuje życie, moim zdaniem - prawdziwie. Daje do myślenia, wyzwala emocje i obnaża paradoks "dzisiejszego" szczęścia :)
UsuńOstatnio dwie książki wywarły na mnie tak duże wrażenie: Szczygieł Donny Tartt i teraz Małe życie...
OdpowiedzUsuń