Powieść
Robertsa to fascynująca historia ucieczki – od samego siebie, z więzienia, od
własnej kultury, przed demonami przeszłości, ze świadomością, że każdy kolejny
dzień może być walką o jutro. Książkę tę z jednej strony możemy traktować jako
powieść przygodową, łotrzykowską i powieść o mieście, z drugiej natomiast mamy
tu do czynienia z popularną wersją powieści filozoficznej. Obok wspomnianych
ucieczek z miejsc odosobnienia, gwałtownych zmian akcji, przebywania w szemranym
towarzystwie, działania na zalecenie mafii, wielkiej miłości i równie
intensywnych rozczarowań mnóstwo tu rozważań na temat sensu życia, cierpienia,
grzechu, zła, a także wybaczenia i oczyszczających konsekwencji zdobycia wiedzy
o kimś, kogo kochamy. Do najciekawszych wątków tej obszernej objętościowo
powieści należą z pewnością barwne opisy życia w slumsach, samodradzania się
miejsc skazanych na zniszczenie, przypadkowości losu i specyficznego,
obowiązującego tam i gorliwie przestrzeganego, zbioru zasad, porządkujących
funkcjonowanie społeczności. Na uwagę zasługuje sugestywny i wieloznaczny
portret miasta. Bombaj zostaje sportretowany jako miejsce, które przyjmuje
bohatera z otwartymi ramionami, ale jednocześnie skazuje go na ciągłe
funkcjonowanie w napięciu, niepokoju, przeczuciu potencjalnej walki.
Intrygujący jest również opis środowisk działających na pograniczu dobra i zła
lub – tak po prostu – będących na bakier z prawem. Główny bohater jest skłonny
wiele wybaczyć, zrozumieć i zaakceptować. Bombaj pochłania go więc w sposób
dosłowny – fizycznie i psychicznie, czyniąc „swoim”, robiąc z niego mieszkańca,
a nie przybysza. Warto zatrzymać się przy opisach więzienia. Reguły rządzące w
tym miejscu nie mają nic wspólnego z jakimikolwiek zasadami, a tortury są na
porządku dziennym. Fakt, iż skazanemu na izolację bohaterowi jednak udaje się
przetrwać w tej wojnie bez reguł i wartości, zakrawa na cud. „Shantaram” to
także powieść o samotności leczonej marzeniami o przyjaźni i miłości. Niestety,
ci, których bohater uważa za osoby bliskie, którym może ufać, oraz kobieta,
którą kocha, okazują się tak naprawdę obcy. Najważniejszą siłę mężczyzna musi
zbudować w sobie. Dopiero, kiedy to uczyni, przetrwa zdrady i rozczarowania,
być może wybaczy i zrozumie, ale na pewno nie będzie w danej relacji ofiarą. „Shantaram”
to jednak przede wszystkim dobrze opowiedziana historia, w której na plan
pierwszy wysuwają się przygoda i mądrość, brawura i refleksja, wiara w
człowieka i utrata tej wiary. Do czytania z zapałem i, jak powiedzieliby
niektórzy, z wypiekami na twarzy.
Gregory
David Roberts, Shantaram, przeł. Maciejka Mazan, Wyd. Marginesy, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz