Pomysł,
by podzielić książkę na dwie części i pokazać tę samą historię jako inną, bo
opowiedzianą z perspektywy dwóch różnych osób, nie jest, oczywiście, niczym
nowym. Mówienie zatem o pewnym nowatorstwie, jeśli chodzi o formę, jest w tym
przypadku nadużyciem. Groff proponuje czytelnikom opowieść o małżeństwie –
doskonałym na pokaz, doskonałym w czterech ścianach domu, a jednocześnie
karykaturalnym, gdy weźmiemy pod uwagę prawdziwe myśli i ukrywane czyny obojga.
Jeśli więc potraktowalibyśmy tę historię jako świadectwo niemożności
porozumienia się ludzi sobie najbliższych, otrzymalibyśmy historię, w której
związek oparty jest na kłamstwie i prawdzie jednocześnie. Mathilde, jak się
okaże, jest świetną kreatorką – kształtuje więc swoje życie po to, by uciec od
traum nad nią ciążących, kształtuje codzienność męża, by stworzyć mistrza i aby
trwać w poczuciu spełnienia, próbuje wreszcie swoich sił w panowaniu nad innymi
ludźmi, prowadząc chociażby grę z matką partnera. Powieść tę można jednak z
powodzeniem czytać jako świadectwo nierównomiernego podziału zadań. Lancelot od
dzieciństwa szykowany jest na kogoś wielkiego, nie rozpatruje więc nawet
wersji, że może być mężczyzną zwyczajnym. Z kolei jego żona godzi się na rolę
towarzyszącą, choć tak naprawdę okazuje się demiurgiem tego wszystkiego, co w
ich życiu się przydarza. Obserwujemy dramat samotności w tłumie – każda z osób,
które są częścią biografii bohaterów, w jakiś sposób nie jest sobą, wkłada
maskę i szybko się do niej przyzwyczaja. Zresztą imprezy i spotkania ze
znajomymi są tutaj przedstawione w specyficzny, typowo amerykański sposób. Przyglądamy
się ludziom znudzonym, sztucznym, bogatym, mającym zwykle pozorne problemy. Pierwsza
część powieści jest w związku z tym dosyć pretensjonalna. Na uwagę zasługuje
relacja Lancelota z matką i Mathilde z teściową. Toksyczna więź nie przestaje
być uzależnieniem nawet wówczas, gdy jest kontrolowana i ostatecznie przerwana.
Książka Groff to jeszcze jedna wersja opowieści o małżonkach, którzy mają przed
sobą tajemnice i nie umieją pokazać się partnerowi w wersji prawdziwej. Całkiem
ciekawa, na pewno jednak klasyfikowanie jej jako lektury, której nie da się
zapomnieć, jest dużą przesadą.
Lauren
Groff, Fatum i furia, przeł. Mateusz Borowski, Wyd. Znak, Kraków 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz