Powieściowy
debiut Uzdańskiego to powieść specyficzna – nie ma tu szybko rozwijającej się
akcji, wspomnienia nie są jakieś szczególnie traumatyczne, a wspólne bycie
bohaterek, matki i córki, opiera się na codzienności, w której tak naprawdę
niewiele się dzieje. Antyreklama? Niekoniecznie. Autorowi udaje się świetnie
oddać emocje łączące kobiety. Dwugłos, którego jesteśmy świadkami, zarówno ten
wypowiadany, jak i rozgrywany w myślach, znakomicie pokazuje więź, która choć istnieje, to
jednak opiera się nie na czułości, miłości i radości z możliwości przebywania
razem, ale na tłumionej niechęci, przewrażliwieniu, sztucznej uprzejmości i
nieumiejętności prawdziwej rozmowy. „Wakacje” to zresztą powieść, która obnaża
brak komunikacji miedzy najbliższymi. Wyjazd do gospodarstwa agroturystycznego,
który ma zbliżyć do siebie matkę i córkę, okazuje się zupełnie czymś innym. Na
pewno nie rewolucją w ich relacjach, ale i nie rozczarowaniem. Być może,
historia opowiedziana przez Uzdańskiego wyraźnie to sugeruje, czasami nie da
się nic zmienić, a zwyczajność może być tylko zapowiedzią kolejnej sztucznej,
niewiele wnoszącej wymiany zdań. Dialogi, które mogą śmieszyć, obnażają
przecież paradoks, który dotyczy wielu ludzi, stają się nie tylko zabawne, ale
i tragiczne w swojej wymowie. Wychodzi bowiem na jaw, że nawet wspomniana
uprzejmość, gdy jest przerysowana i nie opiera się na szczerości, może irytować
i budzić zdenerwowanie. Zresztą bohaterki powieści Uzdańskiego nie przestają
się wzajemnie oceniać. Jednocześnie zapewniają same siebie w myślach, że
akceptują i tak naprawdę nie odczuwają tej niechęci, która tak naprawdę w nich
jest. Codzienność okazuje się w tym przypadku pretekstem do pokazania, że
czasami najbliżsi – matka i córka – nie potrafią się zrozumieć i nie umieją ze
sobą być. Tak jest wówczas, gdy każde słowo, zachowanie, przewidywalna reakcja
drugiej osoby drażnią, a nad owym rozdrażnieniem trudno jest zapanować.
Grzegorz
Uzdański, Wakacje, Wyd. W.A.B., Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz