Konrad
Oprzędek wzoruje się na najlepszych. Inspiruje się książką Krzysztofa Kąkolewskiego
„Trzy złote za słowo” i podobnie jak znany reporter przed laty buduje swoje
opowieści w taki sposób, że początkiem historii jest ogłoszenie. Oprzędek,
wbrew pozorom, wcale nie próbuje ośmieszyć swoich bohaterów. Nawet gdy opisuje
kobietę handlującą swoją używaną bielizną lub gdy jego bohaterka sprzedaje
własny mocz, próbuje zrozumieć tych, których słucha. Klienci obu pomysłowych bizneswoman,
choć mają dość specyficzne upodobania, nie są zabawni, raczej smutni,
przygnębieni, przekonani, że ponieśli życiową porażkę. Wątek ten zresztą często
w książce powraca. Samotni i przegrani są nie tylko ci, którzy wydają pieniądze
na czyjś intymny zapach i podniecają się złudzeniem erotycznych namiętności,
ale również te osoby, które ogłaszają, że chciałaby sprzedać nerkę. Czasami
taki anons jest rozpaczliwym wołaniem o pomoc, innym razem próbą zwrócenia na
siebie uwagi lub prośbą o ratowanie życia, które właśnie znajduje się na
zakręcie. Oprzędkowi udaje się zachować lekkość nawet wówczas, gdy w tle
pojawiają się całkiem poważne tematy. Reporter umie pokazać, że absurd
towarzyszy tragedii, a śmieć może istnieć w sąsiedztwie rozpaczy. Jednocześnie
łatwo zauważyć warte docenienia zachowanie proporcji. Tam, gdzie ogłoszenie
sugerować może banał, pojawia się historia całkiem poważna – jak w przypadku
kobiety poszukującej swoich kolegów sprzed lat, choć ci od dawna nie żyją.
Czasami ogłoszenie odsłania upływ czasu i zmieniające się priorytety tych,
którzy są właścicielami przedmiotu, którego dotyczy anons – tak jest chociażby
w tekście o zużytym od pocałunków Jezusie na krzyżu, ważnym punktem odniesienia
dla matki, mało znaczącym przedmiotem dla syna. Reporterską książkę Oprzędka
można więc uznać za portret Polaków zdominowany ich samotnością, pomysłowością
i historiami kryjącymi się za pozornie mało istotnymi przedmiotami. Cóż bowiem
ciekawego może być w używanych majtkach, lodówce, suplementach diety czy
mającym wiele lat, zmechaconym kocyku? – spytałby ktoś lekceważąco i zrezygnowawszy
z lektury, na pewno popełniłby błąd.
Konrad
Oprzędek, Polak sprzeda zmysły, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz