Książka
Macieja Stasińskiego składa się w większości z tekstów opublikowanych w latach
2000-2015 na łamach „Gazety Wyborczej”. To dosyć ważna informacja, znajdziemy
ją w nocie edytorskiej, bo fakt, iż mamy do czynienia z artykułami prasowymi
jest łatwo zauważalny. Stasińskiemu zdarza się kilkakrotnie informować o tych
samych wydarzeniach, przywoływać identyczne fakty, powtarzać to, co zostało już
wcześniej powiedziane. Choć „Diabeł umiera w Hawanie” to książka bardzo
ciekawa, napisana z dużą znajomością rzeczy, tego typu wpadki trochę irytują.
Być może, należałoby na poziomie redakcji zastanowić się nad rezygnacją z
niektórych tekstów, a poszerzeniem innych o informacje, które mogłyby być
usunięte za sprawą takiego gestu. Pomijając jednak powyższą uwagę, trzeba
zdecydowanie zaznaczyć, że Stasińskiemu udaje się pokazać Kubę w sposób
wielowymiarowy, niejednoznaczny, z uwzględnieniem ważnych świadectw tych,
którzy są ikonami walki z Fidelem Castro. Autor bardzo mocno akcentuje fakt
pewnego fatum wiszącego nad państwem za sprawą jego przywódcy. Co prawda, można
zauważyć coś w rodzaju nieśmiałej odwilży, jednak dopóki żyje dyktator nic nie
jest oczywiste, a wolność pozostaje tylko marzeniem. Stasiński nie poprzestaje
na sportretowaniu ludzi władzy, choć znajdziemy tu i krótkie wprowadzenie
historyczne, i niezbędną charakterystykę biografii Fidela Castro. Na plan
pierwszy wysuwają się jednak losy tych, którzy odważyli się przeciwstawić
terrorowi stanowiącemu zaprzeczenie rewolucji. Są wśród nich chociażby Damy w
Bieli, kobiety, które upominają się o swoich mężczyzn, dysydentów zamkniętych w
więzieniach, Huber Matos, który współtworzył rewolucję, a potem był przez nią
brutalnie niszczony, czy Yoani Sánchez, znana na całym świecie blogerka i ambasadorka
wolności. Portret Kuby, jaki się wyłania z tych historii o ludziach i kraju,
naznaczony jest nostalgią i coraz trudniej tłumioną tęsknotą za nieznaną
wolnością. Nieznaną, bo władza Fidela Castro trwa już tak długo, że zdążyły
dorosnąć pokolenia, które nie znają pięknego smaku rewolucji, który zwycięża.
Zresztą nawet ci, którzy go zaznali, szybko poczuli, jak słodycz zamienia się w
coś gorzkiego i trudnego do przełknięcia. Narracja Stasińskiego prowadzona jest
w taki sposób, że nowe lepsze jutro wydaje się nieuchronne. Problem w tym, że nie
wiadomo, kiedy nadejdzie, bo Castro wydaje się, brzmi to absurdalnie,
niezniszczalny, za to ludzie i Hawana coraz bardziej niszczeją w świecie
naznaczonym niewolą.
Maciej
Stasiński, Diabeł umiera w Hawanie, Wyd. Agora, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz