Tego debiutu nie wolno przeoczyć! Proza krótka, ale przemyślana, mocna, grająca na
emocjach, ale precyzyjnie operująca słowem, miejscami straszna, a nawet
przerażająca, miejscami zabawna, pełna ożywczej energii likwidującej
obojętność. Miejsce, w którym rozgrywa się akcja to szpital psychiatryczny,
choć mówienie w tym wypadku o akcji sugeruje logiczny ciąg wydarzeń, którego
tutaj tak naprawdę nie ma. Choć Olga Hund opisuje szaleństwo, to jednak jej
bohaterka okazuje się kimś bardzo racjonalnym w tym świecie, w którym wydarzyć
się może wszystko i wszystko trzeba próbować zrozumieć. Krótkie sceny, obrazy,
migawki ze szpitalnej codzienności nie oswajają rzeczywistości. Wręcz
przeciwnie, pokazują, że w portretowanym świecie trwa wojna. Wszystkich ze
wszystkimi. Lekarzy i pielęgniarek z pacjentami, pacjentów przebywających w
odosobnieniu dłużej z tymi, którzy są na leczeniu krócej, tych, którzy coś
rozumieją, z tymi, którzy stracili kontakt z rzeczywistością. Wreszcie można
też mówić o walce na poziomie indywidualnym – między tym, kim się próbuje być,
by skutecznie udawać, a tym, kim się jest w środku. Oldze Hund udaje się
pokazać szaleństwo jako metaforę samotności w tłumie. Jedyną reakcją na
wykluczenie staje się zbudowanie czegoś alternatywnego, a że takie próby mają
zwykle kruche fundamenty, nic więc dziwnego, że pacjenci powracają do szpitala,
od którego próbują uciec. Bardzo dobre.
Olga
Hund, Psy ras drobnych, Wyd. korporacja ha!art, Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz