Tytuł
książki Brown jest bardzo czytelną informacją na temat zawartości. Autorkę
interesują dwa miasta podporządkowane produkcji energii atomowej, a mianowicie
Richland w Stanach Zjednoczonych i Oziorsk w Związku Radzieckim. Miejsca te
zostają opisane poprzez wskazanie podobieństw i różnic oraz ze szczególnym
uwzględnieniem społecznych konsekwencji izolowania pewnej grupy ludzi od reszty
społeczeństwa. Brown jest również zaintrygowana samą koncepcją miasta
idealnego, stojącą u źródeł tworzenia miast atomowych. Równie warte uwagi
okazują się wszelkie sekretne działania wokół produkcji plutonu oraz tajemnice,
które do dzisiaj trudno wydobyć na światło dzienne. Nadzwyczajność
przedsięwzięcia zostaje więc w pewnym sensie zderzona z jego tajnością oraz ze specyficznym
pojmowaniem idei równości, klasowości i dostępności do dóbr. Chociaż mamy do
czynienia z odmiennymi systemami i krajami, które stawiały na konkurowanie ze
sobą, nadzwyczajne są analogie wskazane przez autorkę. W obu przypadkach
dochodzi do wypaczenia idei równości. Zarówno w systemie demokratycznym, jak i
komunistycznym ludzie pracujący w atomowych miastach stają się społecznością
uprzywilejowaną, z silnie wyodrębnionymi podziałami klasowymi, skazaną jednak tak
naprawdę na nieistnienie. Najbardziej przerażające fragmenty dotyczą
faktycznego eksperymentowania na ludziach – towarzyszenia życiu mieszkańców
skażonych terenów poprzez ich ciągłą obserwację czy sprawdzania, jakie będą
konsekwencje napromieniowania, na więźniach. W trakcie lektury trudno oprzeć
się wrażeniu, że czytamy o projekcie, który bardzo szybko wymknął się spod
kontroli i którego negatywne konsekwencje dostrzegalne są do dzisiaj. Bardzo
ciekawe jest spostrzeżenie dotyczące podobieństwa miast atomowych do obozów.
Kontrolowanie mieszkańców, niemożność swobodnego opuszczania miejsca i
przemieszczania się, wreszcie życie w specyficznym złudzeniu, że innego świata
nie ma, potwierdza łatwość manipulowania ludźmi, którzy zostają odizolowani i
poddani odpowiedniej propagandzie. Ta faktyczna niewola, co ciekawe, oferowała
tak duże poczucie stabilizacji, że wielu mieszkańców nie chciało opuszczać
miasta, w którym reguły współżycia społecznego oparte były na braku
zaskoczenia. „Plutopia” okazuje się historią tak naprawdę bardzo smutną. Z
jednej strony mamy tutaj kontekst zwycięstwa ludzkiego umysłu, z drugiej obraz
wielkiej przegranej, kiedy okazuje się, że uruchomienie nieznanej siły wiąże
się z ludzką bezradnością, bezsilnością, przypadkowością działań i
przekonaniem, że jedni ludzie mają prawo poświęcać życie innych ludzi. Pozycja
obowiązkowa.
Kate
Brown, Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne, przeł. Tomasz
Bieroń, Wyd. Czarne, Wołowiec 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz