Książka
Michalika to próba sportretowania kilku istotnych dla definiowania meksykańskiej
kultury i społeczności scen. Jest w nich i malowniczość, i pewna egzotyka, i
fascynujące połączenie perspektywy towarzyszącej bytowaniu między wzajemnie się
wykluczającymi punktami odniesienia, porządkowanymi – w najprostszym sensie – według
racjonalności i niesamowitości. Motywem, który powraca w książce, jest
współczesny status antropologa. Michalik z jednej strony dzieli się własnymi
refleksjami związanymi z zakorzenianiem się na chwilę lub na dłuższy czas w
miejscu prowadzonych badań, z drugiej pokazuje, jak cywilizacja wyeksploatowała
i podważyła sens podstawowych relacji opartych na prowadzeniu badań terenowych.
Autor pozostaje wierny tej tradycyjnej formie naukowej, jednocześnie dostrzega
konieczność zwiększonej czujności wynikającej ze wzrostu świadomości
miejscowych co do własnego statusu. Dużym atutem tej publikacji są zdjęcia –
pozornie bezpretensjonalne, uwieczniające codzienność, dużo jednak ukazujące,
jeśli chodzi o panującą w Meksyku atmosferę. Michalik koncentruje się na
konsekwentnym pokazywaniu dwóch światów i tego, co jest pomiędzy nimi.
Natkniemy się więc na bardzo ciekawy tekst poświęcony różnym formom kultu
Świętej Śmierci. Fotografie obrazujące ową postać – kościotrupa w odpowiednim
stroju – wypadają wyjątkowo sugestywnie. Jeśli weźmiemy pod uwagę trwałość i
powszechność tego kultu, moc oddziaływania wzajemnych relacji między życiem a
śmiercią stanie się bardziej zrozumiała. Towarzyszy ona zresztą całej
narcokulturze, o której również Michalik pisze, odsłaniając obecność przemocy w
społeczeństwie i pewnego rodzaju akceptację takiego stanu rzeczy. Antropologa
interesują też stare wierzenia – jak np. te, które opierają się na przekonaniu,
że każdy ma swojego „naguala”. To odpowiednik człowieka wśród zwierząt lub roślin.
Trzeba umieć go zidentyfikować i należy się o niego troszczyć. W książce
zasygnalizowana zostaje sytuacja rdzennej ludności. Indianie są na takim
etapie, który uniemożliwia tożsamościowe zdefiniowanie. Są gdzieś pomiędzy
tradycją, a tym, co przychodzi wraz ze współczesnością i co sankcjonuje
niszczenie przeszłości. Michalikowi udaje się pokazać tę dwuznaczność jako
stan, którym naznaczona jest codzienność rdzennych mieszkańców kraju. Mało mamy
reporterskich świadectw o tym rejonie kraju. Michalik ów brak częściowo
wypełnia. Nie zaspokaja, oczywiście, całkowicie apetytów, raczej pokazuje, że
na kolejne pozycje książkowe o tym rejonie świata zdecydowanie warto czekać.
Piotr
Grzegorz Michalik, Podmiejskim do Indian. Reportaże z Meksyku, Wyd. Czarna
Owca, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz