Powieść
Tompy można czytać równolegle z książką Johanny Bodor „Nie szkodzi, kiedyś
zrozumiem”. W obu przypadkach mamy do czynienia z portretem losów mniejszości
węgierskiej w Rumunii w okresie dyktatury Ceauşescu oraz ze znakomitym
odtworzeniem atmosfery osaczenia. Ta ostatnia jest szczególnie poruszająca, bo
i Tompa, i Bodor pokazują codzienność, w której trzeba było nauczyć się żyć w
ciągłym zagrożeniu. Niebezpieczeństwo staje się więc w pewnym sensie czymś
oswojonym – co próbuje się ośmieszyć, unieważnić, zdyskredytować po to tylko,
by móc doświadczyć normalności. Powieść Tompy jest bardzo interesująca pod
względem językowym. Autorka nie tylko stosuje wtręty w oryginale, chcąc pokazać
rozdwojenie towarzyszące konieczności mówienia i myślenia po rumuńsku i po
węgiersku, ale też niebanalnie zapisuje to, co chce opowiedzieć czytelnikowi.
Poszczególne rozdziały są tak naprawdę jednym zdaniem. Ów specyficzny strumień
świadomości ciągnie się po kilkanaście stron i stanowi próbę oddania sposobu
myślenia, w którym jest i obserwacja, i komentarz wewnętrzny, i monologi, i
dialogi prowadzone z innymi ludźmi. Ów pozorny słowotok jest konceptem
formalnym bardzo przemyślanym. Znakomicie oddaje rozedrganie towarzyszące
ciągłemu odczuwaniu niepokoju, lęk związany z tajemnicami, które rodzą się
czasami między najbliższymi, wreszcie konieczność zagadania tego wszystkiego,
co może się zdarzyć, a co trzeba zaklinać na wszystkie sposoby po to tylko, by
ocalić siebie choćby przez jeszcze jeden dzień. Niewypowiedziana walka o
wolność toczy się na poziomie języka. Lekceważące komentarze dotyczące używania
języka węgierskiego, likwidowanie klas lub kierunków z językiem węgierskim,
wreszcie nagłe znikanie nauczycielek uczących tego języka – to wszystko stanowi
dowód, że słowa nigdy nie są niewinne. Życie w strachu nie jest w tym wypadku
sensacją. To raczej rodzaj przyzwyczajenia, że o pewnych rzeczach się nie mówi,
ale też że czasami trzeba zacząć krzyczeć, by uniknąć czegoś gorszego – nie każdy
może wiedzieć o tunelu umożliwiającym ucieczkę, nie każdy może słuchać o
więziennych torturach, ale jak najwięcej osób powinno się dowiedzieć o
nachodzeniu pracowników i wytworzeniu atmosfery niepewności w miejscu pracy. Do
wolności trzeba się przygotować, kiedy więc w końcu i ona przychodzi, ci,
którzy żyli w niewoli, czują się niepewnie. Raptem okazuje się, że są bardzo zmęczeni
życiem w dyktaturze i zagubieni w nowym wolnym świecie.
Andrea
Tompa, Dom Kata, przeł. Anna Butrym, Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz