niedziela, 14 sierpnia 2016

Codzienność w cieniu dyktatury (A. Tompa, Dom Kata)

Powieść Tompy można czytać równolegle z książką Johanny Bodor „Nie szkodzi, kiedyś zrozumiem”. W obu przypadkach mamy do czynienia z portretem losów mniejszości węgierskiej w Rumunii w okresie dyktatury Ceauşescu oraz ze znakomitym odtworzeniem atmosfery osaczenia. Ta ostatnia jest szczególnie poruszająca, bo i Tompa, i Bodor pokazują codzienność, w której trzeba było nauczyć się żyć w ciągłym zagrożeniu. Niebezpieczeństwo staje się więc w pewnym sensie czymś oswojonym – co próbuje się ośmieszyć, unieważnić, zdyskredytować po to tylko, by móc doświadczyć normalności. Powieść Tompy jest bardzo interesująca pod względem językowym. Autorka nie tylko stosuje wtręty w oryginale, chcąc pokazać rozdwojenie towarzyszące konieczności mówienia i myślenia po rumuńsku i po węgiersku, ale też niebanalnie zapisuje to, co chce opowiedzieć czytelnikowi. Poszczególne rozdziały są tak naprawdę jednym zdaniem. Ów specyficzny strumień świadomości ciągnie się po kilkanaście stron i stanowi próbę oddania sposobu myślenia, w którym jest i obserwacja, i komentarz wewnętrzny, i monologi, i dialogi prowadzone z innymi ludźmi. Ów pozorny słowotok jest konceptem formalnym bardzo przemyślanym. Znakomicie oddaje rozedrganie towarzyszące ciągłemu odczuwaniu niepokoju, lęk związany z tajemnicami, które rodzą się czasami między najbliższymi, wreszcie konieczność zagadania tego wszystkiego, co może się zdarzyć, a co trzeba zaklinać na wszystkie sposoby po to tylko, by ocalić siebie choćby przez jeszcze jeden dzień. Niewypowiedziana walka o wolność toczy się na poziomie języka. Lekceważące komentarze dotyczące używania języka węgierskiego, likwidowanie klas lub kierunków z językiem węgierskim, wreszcie nagłe znikanie nauczycielek uczących tego języka – to wszystko stanowi dowód, że słowa nigdy nie są niewinne. Życie w strachu nie jest w tym wypadku sensacją. To raczej rodzaj przyzwyczajenia, że o pewnych rzeczach się nie mówi, ale też że czasami trzeba zacząć krzyczeć, by uniknąć czegoś gorszego – nie każdy może wiedzieć o tunelu umożliwiającym ucieczkę, nie każdy może słuchać o więziennych torturach, ale jak najwięcej osób powinno się dowiedzieć o nachodzeniu pracowników i wytworzeniu atmosfery niepewności w miejscu pracy. Do wolności trzeba się przygotować, kiedy więc w końcu i ona przychodzi, ci, którzy żyli w niewoli, czują się niepewnie. Raptem okazuje się, że są bardzo zmęczeni życiem w dyktaturze i zagubieni w nowym wolnym świecie.


Andrea Tompa, Dom Kata, przeł. Anna Butrym, Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz