Omar
El Akkad miał ciekawy pomysł na powieść. Punktem wyjścia jest bowiem druga
wojna secesyjna, która wybucha w 2074 roku, skłóca Amerykanów i zmusza
obywateli do podejmowania decyzji ostatecznych w swoim wymiarze. To w pewnym
sensie powieść drogi, powieść wojenna, apokaliptyczna wizja i saga rodzinna w
jednym. Porównywanie tej książki do „Drogi” Cormaca McCarthy’ego czy do „Spisku
przeciwko Ameryce” Philipa Rotha jest grubą przesadą, zwłaszcza że w przypadku
tego utworu mamy do czynienia z literaturą środka. Mniej więcej połowa książki
jest dość przewidywalna. Tak naprawdę autor nie pokusił się o nic więcej jak o
odtworzenie losu uchodźców, którzy opuszczają swój rodzinny dom i są zmuszeni
do zamieszkania w obozie. Tam to wszystko, co miało być przejściowe, okazuje
się bardzo trwałe. Kilka lat w tymczasowości jest nie tylko sztuką przetrwania,
ale i okazją do znalezienia Mistrza. Ten zaś kształtuje swoją młodą podopieczną
tak, by nadawała się do walki z wrogami. Nienawiść podsycona prywatną stratą
musi więc znaleźć ujście. Ci, którzy choć trochę interesują się sposobem
werbowania do organizacji terrorystycznych oraz straszliwym losem ludzi
opuszczonych przez wszystkich, nie znajdą w tej historii wiele nowego. Dużo
ciekawiej robi się mniej więcej w drugiej połowie książki, kiedy Sarat musi się
odnaleźć w obcym dla niej świecie bez wojny, a za sobą ma doświadczenie walki,
długich lat więzienia i tortur. To, czy bohaterka zgodzi się na reguły nowego
świata, będzie faktycznie interesujące, zwłaszcza że kobieta okaże się dobrym
strategiem zarówno w sensie politycznym, jak i prywatnym, przewidując to, co
się wydarzy i cynicznie niekiedy minimalizując straty.
Omar
El Akkad, Ameryka w ogniu, przeł. Jacek Żuławnik, Wyd. W.A.B., Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz