Austriacka
pisarka zdążyła już przyzwyczaić czytelnika, że emocje wiążące ludzi w jej
opowieściach nigdy nie są oczywiste, łatwe i banalne. Ci, którzy czytali
„Nauczycielkę” i „Powieść bez O” wiedzą o tym doskonale. Tak jest i w przypadku
„Zostać”. Oto ludzie, którzy kiedyś już się spotkali, po latach na nowo na
siebie wpadają i zaczynają mieć wzajemnie na siebie wpływ. Miłość,
przywiązanie, namiętność, wierność, przyjaźń, pamięć, lojalność, wina, kara,
zadośćuczynienie – te wszystkie pojęcia będą mieć dla tej opowieści
fundamentalne znaczenie. Taschler mogłaby napisać przewidywalną historię
miłosną – nieco znudzone sobą po latach małżeństwo, zdrada, jej odkrycie, wreszcie
organizowanie rzeczywistości tak, by żyć z tą wiedzą, a jednocześnie nie
stracić tego, co miało się wcześniej. Mogłaby, a jednak na szczęście tak się
nie dzieje. Austriacka autorka znakomicie niuansuje emocje, odczucia,
uniesienia chwili. Potrafi pokazać, jak oczywiste bywają powody ryzykowania
wszystkim i jak nieoczywiste są konsekwencje czynów, które mogłyby, ale tak się
nie staje, okazać się przewidywalne. Historia o miłości i namiętności zostaje w
bardzo intrygujący, bo włączający wiele osób, sposób powiązana z chorobą i
umieraniem, a w konsekwencji z winą i niemożnością odbycia kary. To, co mogłoby
stać się powieścią o romansie i zdradzie, zamienia się w rodzaj przypowieści o
nieuchronności losu, kuszących przywołaniach przypadku, traumach, których nie
da się wyleczyć w żaden sposób, i świadomości, że każda decyzja nieuchronnie
zmienia nasz los, a ten nigdy już nie będzie taki, jaki mógłby być, gdybyśmy
wybrali coś innego. Bardzo dobre.
Judith
W. Taschler, Zostać, przeł. Aldona Zaniewska, Wyd. W.A.B., Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz