Powieść
Rosenblum, choć może kojarzyć się z kryminałem, tak naprawdę jest powieścią
psychologiczną. Bardzo ciekawą, trzeba przyznać. Owszem, w centrum
opowiedzianej historii jest porwanie pewnej studentki, jednak nie będziemy
towarzyszyć nikomu w śledztwie. Wręcz przeciwnie, autorkę interesuje przede
wszystkim istnienie dwóch równoległych rzeczywistości – tej przed porwaniem i
tej po uwolnieniu się, ale i tej, gdy nie wiadomo, co dzieje się z ofiarą, a
świat wokół coraz częściej funkcjonuje tak, jakby nic szczególnego się nie
wydarzyło. Ciekawym zabiegiem jest pokazanie różnych punktów widzenia i
zwrócenie uwagi na to, jak bardzo cudzy los może wpływać na codzienność nie
tylko bliskich, ale i pozornie obcych ludzi. Rosenblaum rezygnuje z
drobiazgowych opisów tego, co przydarzyło się porwanej kobiecie. Skupia się
przede wszystkim na tym, jak radzą sobie jej bliscy ze stopniową utratą nadziei
i jak uczą się nowego życia z uwolnioną, choć jednocześnie zniewoloną przez
pamięć, bohaterką. Ciekawym wątkiem jest również zaakcentowanie współodczuwania
między ofiarą a pewną poetką, której życie zostało w tragiczny sposób
przerwane. Poezja staje się synonimem marzeń o innym świecie, przynosi ukojenie
poprzez przywołanie świata utraconego, wreszcie oferuje przekonanie, że
stworzenie nowych reguł odzyskanej rzeczywistości jest w ogóle możliwe.
Rebecca
Rosenblum, Tyle miłości, przeł. Teresa Komłosz, Wyd. Prószyński i S-ka,
Warszawa 2018.
[przeczytana
jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz