Krystyna
Naszkowska decyduje się na ciekawą i bardzo oryginalną perspektywę. Oryginalną,
bo przyzwyczajeni jesteśmy w kontekście Marca 1968 roku do rozmowy o
rozstaniach i opuszczeniu Polski. Tymczasem autorka postanawia porozmawiać z
tymi, którzy pomimo wyjazdu wtedy, potem do kraju wrócili. Pozornie mogłoby się
wydawać, że historie bohaterów są w swojej wymowie bardziej optymistyczne od
tych opowieści, które naznaczone są przymusowym i dokonanym na zawsze
pozostawieniem swojego miejsca. I choć faktycznie rozmówcy autorki niuansują
swoje przeżycia w taki sposób, że kładą nacisk przede wszystkim na to, że tam,
w nowym kraju, im się udało, to jednak jest w tle tych opowieści coś niezwykle
wzruszającego. Niedopowiedzenie, wyparcie tego, co złe, próba bagatelizowania,
odmowa pamiętania, dumne podniesienie głowy, honor i godność, które nie dały
się złamać – wielkie słowa, które w przypadku marcowych biografii rzadko bywają
przesadą. Naszkowskiej udaje się pokazać, jak w zwykłe, pozornie przeciętne
życie, wkrada się coś wielkiego – coś, co jest złe, ale i coś, co budzi
nieznane pokłady siły, woli i przetrwania mimo wszystko. Tytułowe powroty to
rodzaj prywatnego zwycięstwa nad przeszłością. Można je również odczytywać jako
rodzaj przypomnienia i konieczności zmierzenia się ze wstydliwą karą polskiej
historii. Rozmowy Krystyny Naszkowskiej uświadamiają rzecz oczywistą, ale łatwo
zapominaną, a mianowicie bolesny wydźwięk tytułowego rozdwojenia. Odnaleźć się
w tej niełatwej sytuacji wtedy to również zmierzyć się z demonami pamięci
rodziców, tych, dla których wspomnienie wojny było całkiem świeże. Powrócić do
Polski po latach to z kolei symbolicznie pokonać to, co było, ale i obnażyć obecne w minionym okrucieństwo.
Krystyna
Naszkowska, Ani tu, ani tam. Marzec ’68 – powroty, Wyd. Wielka Litera, Warszawa
2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz