czwartek, 15 marca 2018

Być u siebie (K. Naszkowska, Ani tu, ani tam. Marzec ’68 - powroty)

Krystyna Naszkowska decyduje się na ciekawą i bardzo oryginalną perspektywę. Oryginalną, bo przyzwyczajeni jesteśmy w kontekście Marca 1968 roku do rozmowy o rozstaniach i opuszczeniu Polski. Tymczasem autorka postanawia porozmawiać z tymi, którzy pomimo wyjazdu wtedy, potem do kraju wrócili. Pozornie mogłoby się wydawać, że historie bohaterów są w swojej wymowie bardziej optymistyczne od tych opowieści, które naznaczone są przymusowym i dokonanym na zawsze pozostawieniem swojego miejsca. I choć faktycznie rozmówcy autorki niuansują swoje przeżycia w taki sposób, że kładą nacisk przede wszystkim na to, że tam, w nowym kraju, im się udało, to jednak jest w tle tych opowieści coś niezwykle wzruszającego. Niedopowiedzenie, wyparcie tego, co złe, próba bagatelizowania, odmowa pamiętania, dumne podniesienie głowy, honor i godność, które nie dały się złamać – wielkie słowa, które w przypadku marcowych biografii rzadko bywają przesadą. Naszkowskiej udaje się pokazać, jak w zwykłe, pozornie przeciętne życie, wkrada się coś wielkiego – coś, co jest złe, ale i coś, co budzi nieznane pokłady siły, woli i przetrwania mimo wszystko. Tytułowe powroty to rodzaj prywatnego zwycięstwa nad przeszłością. Można je również odczytywać jako rodzaj przypomnienia i konieczności zmierzenia się ze wstydliwą karą polskiej historii. Rozmowy Krystyny Naszkowskiej uświadamiają rzecz oczywistą, ale łatwo zapominaną, a mianowicie bolesny wydźwięk tytułowego rozdwojenia. Odnaleźć się w tej niełatwej sytuacji wtedy to również zmierzyć się z demonami pamięci rodziców, tych, dla których wspomnienie wojny było całkiem świeże. Powrócić do Polski po latach to z kolei symbolicznie pokonać to, co było, ale i obnażyć obecne w minionym okrucieństwo.


Krystyna Naszkowska, Ani tu, ani tam. Marzec ’68 – powroty, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz