Ewa
Winnicka, specjalistka od reportaży poświęconych emigracji, tym razem przygląda
się sprawie, która miała miejsce w Polsce i o której informowały media nie tak
dawno temu. Postanawia przyjrzeć się dramatycznej z perspektywy etyki i
moralności sprawie, a mianowicie znalezieniu ciała bezimiennego dwuletniego
chłopca, do którego przez dwa lata nikt się nie przyznawał. Reporterka, co
bardzo ważne dla takiego tematu, unika sensacji, w sposób wyważony dawkuje
napięcie, czuwa nad tym, by nie popaść w sentymentalizm, dba o precyzję opisu i
subtelnie dawkuje emocje. Gatunkowo porusza się między reportażem
zaangażowanym, kryminalnym i obyczajowo-społecznym. Choć Winnicka rekonstruuje
dzień po dniu to, co się wydarzyło, na plan pierwszy wysuwa się nie tylko
dziennikarskie śledztwo, ale również wybrzmiewające w tle pytanie o
człowieczeństwo, granice dobra i zła, a także mocno rozrysowany portret różnych
środowisk składających się na małe społeczności. Natkniemy się więc tutaj chociażby
na nieoczywisty obraz policjantów – poruszonych, rozpamiętujących sprawę,
poświęcających się poszukiwaniom śladów. Równie ważna jest rola sąsiadów.
Wścibstwo w przypadku łamania prawa bywa bowiem przejawem odpowiedzialności. Winnicka
nie ukrywa, że szczególnie trudny do zrozumienia nie był sam fakt zabicia
dziecka, bo tego typu sprawy się zdarzają, ale porzucenie ciała i brak
zainteresowania tym, co się z chłopcem dalej stanie. Można by więc powiedzieć,
że reporterkę interesuje działanie na rzecz pamięci. Ci, którzy zrobili
wszystko, by nie okazać zainteresowania ciałem własnego syna, stanęli po
stronie zapomnienia. Ofiara była więc podwójnie wykluczona – jako samotne małe
dziecko narażone na przemoc i jako martwy chłopiec, któremu odebrano prawo
posiadania własnej historii. Opisanie krótkiej biografii chłopca jest nie tylko
przykładem ważności pracy reporterskiej, ale również staje się gestem
potwierdzającym konieczność upominania się o słabszych i stawania po stronie
zmarginalizowanych.
Ewa
Winnicka, Był sobie chłopczyk, fotografie: Magdalena Wdowicz-Wierzbowska, Wyd.
Czarne, Wołowiec 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz