Tytuł
reportażu Aleksandry Boćkowskiej sugeruje, iż na plan pierwszy zaprezentowanej
opowieści wysunie się Pewex ze swoimi pozornie dostępnymi, bo nie dla
wszystkich, dobrami. Tak jednak nie jest. Autorka, owszem, przywołuje mit
nieosiągalności, innej estetyki i specyficznego zapachu towarzyszącego
odwiedzaniu wspomnianych sklepów, jednak dużo bardziej interesuje ją
funkcjonowanie różnych środowisk mających dostęp do lepszego świata oraz ich
wpływ na otoczenie. W pewnym więc sensie pozostaje wierna perspektywie
przyjętej w „To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL” – pokazuje, że
nieprzyjazną rzeczywistość można było próbować oswoić, ale jednocześnie
odsłania smutek i rozczarowanie związane z koniecznością ciągłego pretendowania
w miejsce partnerstwa. W historii zdobywania tego, co dzisiaj wydaje się
całkiem zwyczajne, tkwi bowiem nie tylko przekonanie o zadziwiającej pomysłowości
Polaków, odsłaniane zostaje również upokorzenie, jakiego doświadczano w epoce
komunizmu. Fakt niedostępności tzw. odrobiny luksusu oraz to, że całkiem
zwyczajne dobra materialne urastały do rangi owego luksusu, dużo mówią o epoce,
polityce i życiu społecznym. Boćkowska stara się pokazać przedstawicieli
różnych grup zawodowych (np. marynarzy czy stewardesy), które poprzez możliwość
przebywania na Zachodzie, mają ułatwiony dostęp do tego, co jest marzeniem w
ich własnym kraju. Tak naprawdę więc „Księżyc z Peweksu” to opowieść nie tyle o
wspomnianym luksusie, co o biedzie, nie tyle o dostępności, co o braku, nie
tyle o zaspokojonych pragnieniach, co o ideowym głodzie.
Aleksandra
Boćkowska, Księżyc z Peweksu. O luksusie w PRL, Wyd. Czarne, Wołowiec 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz