„Fafarułej
czyli pastylki pomarańczy” to powieść nostalgiczna, w której ewentualny
sentymentalizm jest eliminowany za pomocą ironii i metaliterackości. Pamięć
miesza się tutaj z marzeniem sennym, a rzeczywiste z wyobrażonym. Główny
bohater znajduje się w specyficznym półśnie, letargu, poddaje się obsesyjnemu
myśleniu. To, co wydarzyło się naprawdę, pojawia się obok tego, co mogłoby się
wydarzyć. Realne sąsiaduje z potencjalnym. Sosnowski na poły serio, na poły z
przymrużeniem oka próbuje uchwycić moment, w którym odsuwamy się od dzieciństwa,
a otwieramy się na dorosłość. Tak naprawdę jest to opowieść o stracie i braku.
Kiedy jesteśmy dziećmi, marzymy o dorosłości. Kiedy z kolei jesteśmy dorośli,
tęsknie wspominamy przeszłość i wyobrażamy sobie utraconą młodość i
dzieciństwo. Stan pozwalający na metaforyczne przemieszczanie się w czasie
umożliwia nie tylko spojrzenie na siebie z boku, ale i odkrycie, że na różnych
etapach życia jesteśmy innymi ludźmi i nie zawsze umiemy się ze sobą samym
utożsamić. To pomieszanie czasów i ról jest zresztą bardzo ciekawym pomysłem,
zwłaszcza że bliżej temu zabiegowi do filozofii niż do fantastyki. W pewnym
więc sensie można w przypadku tej powieści mówić o zabawie biografią bohatera,
ale i o próbie wpływania na ostateczny kształt jego życiorysu. Każda z tych odsłon
okazuje się równie ciekawa.
Jerzy
Sosnowski, Fafarułej czyli pastylki pomarańczy, Wyd. Wielka Litera, Warszawa
2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz