Choć
tytuł książki Hammera wydaje się nazbyt dużym ukłonem w kierunku ludzi młodych
i używanego przez nich języka, opowiedziana przez reportera historia jest
bardzo ciekawa i zaintryguje czytelników reprezentujących różne pokolenia.
Zatrzymuję się na chwilę przy słowie „hardcorowi”. Trudno w tym wypadku mówić o
stosowności, a wpisywanie się w popkulturowe tendencje można tłumaczyć chęcią
reklamy książki, niekoniecznie już jednak adekwatnym zasygnalizowaniem treści.
Wbrew pozorom reportaż ten ma dużo mniej sensacyjny charakter niż nam się
sugeruje tytułem, stanowi bowiem intrygujące połączenie opisu dziedziczenia
zobowiązania społecznego, rodzącego się i rozrastającego się fanatyzmu,
wreszcie wierności wyznawanym ideałom. Najważniejszym punktem odniesienia jest
Słowo. Stare księgi przechowywane przez poszczególne rodziny w domowych
skrytkach najpierw są przekazywane do biblioteki, potem na nowo oddawane do
ukrycia w przestrzeni prywatnej. Ci, którzy są religijnymi fanatykami, nie mają
szacunku dla słowa pisanego i wielowiekowej tradycji. Są gotowi mścić się na
książkach. Ludzie świadomi tego, że w księgach tkwi ich przeszłość, pamięć i
historia, próbują ocalić zbiory przed zniszczeniem. Hammer opowiada o ich
nierównej walce z panującą przemocą, jednocześnie pokazuje stopniowe tłamszenie
społeczeństwa. Fundamentalną informacją dla zrozumienia konfliktu staje się świadomość
tego, że kiedyś islam nie oponował przeciwko świeckości państwa, towarzyszył
radowaniu się z życia, upominał się o podmiotowe traktowanie kobiet, jego
fanatyczna wersja zmusza natomiast ludzi do niszczenia przejawów
indywidualności oraz stawia na nieograniczoną władzę tych, którzy uważają, że o
religii wiedzą najwięcej i wyznają ją najlepiej. Ta pierwsza wersja
religijności zapisana jest w ukrywanych i chronionych księgach, ta druga wkracza
na ulice i do kolejnych miast. Ta opozycja zostaje przez Hammera uchwycona i
mocno zaakcentowana.
Joshua
Hammer, Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu. Historia ludzi, którzy
przechytrzyli terrorystów z Al.-Kaidy, przeł. Dariusz Żukowski, Wyd. Agora,
Warszawa 2017.
No tak. Przed zniszczeniem miasta przez Mongołów w XIII w. Bagdad był najważniejszym ośrodkiem kulturalnym, intelektualnym i naukowym na świecie. Islamska kultura owych czasów była niesamowicie otwarta i chętnie wchłaniała nowe pomysły zewsząd. Niestety, trudno to sobie wyobrazić w dzisiejszych czasach, kiedy wizerunek islamu określają różnego rodzaju religijni fanatycy. Ale może jednak to, że kiedyś tak było, można zrozumieć także jako element nadziei - może kiedyś kultura islamska będzie gotowa nawiązać do tej wielkiej tradycji...
OdpowiedzUsuń