Trzeci
dziennik – tak po prostu. Kolejna odsłona zapisków łączących celne i błyskotliwe
spostrzeżenia dotyczące rzeczywistości ze szczerością, nawet jeśli bardzo
kontrolowaną, to jednak szczerością, obserwacji na temat siebie. Trzeci
dziennik jest najmniej obszerny. Jest też najbardziej naznaczony myśleniem o
schyłku, starzeniu się, umieraniu. Ci, którzy są tutaj przywoływani, zwykle już
są nieobecni (np. Zdzisław Pietrasik), a refleksje Pilcha stają się pewnego
rodzaju epitafium na ich odejście. Mocno wybrzmiewają fragmenty na temat
słabości ciała i starzenia się. Szczególnie poruszające są dwie sceny – jedna,
gdy Pilch opisuje własne spóźnienie, które urasta do rangi wielkiego wydarzenia
i lęku, a chodzi tylko o wizytę u niedaleko mieszkającego sąsiada; druga, gdy
otrzymujemy znakomity opis tanga jako tańca, dzięki którego chorzy na
Parkinsona odzyskują godność i złudzenie panowania nad swoim ciałem. „Trzeci
dziennik” to także interesujące spostrzeżenia na temat lektur – tych starszych
i tych bieżących, ale i lekko tylko słyszalne tym razem tony dawnego, inteligentnie
złośliwego, Pilcha (np. fragment o telewizyjnej deklaracji Krystyny Kofty na
temat konstytucji). W trakcie lektury trudno się oprzeć wrażeniu, że
zaprezentowanym czytelnikowi zapiskom towarzyszy smutek i melancholia – tak,
jakby cienia schyłku, końca, utraty nie dało się już w żaden sposób odgonić i –
użyjmy tego określenia – ze smugą cienia trzeba się po prostu nauczyć żyć.
Jerzy
Pilch, Trzeci dziennik. 7 maja 2017 – 15 lipca 2018, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz