Grażyna
Plebanek należy do bardzo ciekawych autorek z kręgu literatury środka.
Właściwie od początku pokazuje swoją twórczością, że literatura popularna może
zbliżyć się do poziomu artystycznego, proponując niebanalne rozwiązania
fabularne i zabierając głos w sprawie. Do takich książek należą chociażby „Dziewczyny
z Portofino”, „Przystupa”, „Bokserka” czy „Pani Furia”. Autorka ma na swoim
koncie również literacko mniej ciekawą publikację, a mianowicie „Córki rozbójniczki”,
gdzie w felietonowym, lekkim stylu otrzymujemy przegląd wybitnych kobiecych
postaci, dzięki którym czytelniczki mają okazję zrekonstruować nie zawsze
rozpoznane wcześniej her-story. „Słowa na szczęście i inne nienazwane stany
duszy” zostają określone przez samą autorkę jako słownik. Kolejne rozdziały
zbudowane są wokół słów z różnych języków. Słowa te odnoszą się do takich
momentów w życiu, które czasami trudno zdefiniować, określić, nazwać w taki
sposób, by nie powstawały żadne wątpliwości. Plebanek poprzez felietonowe
impresje na temat tych sformułować pokazuje uniwersalność wielu stanów i powtarzalność
pewnego odczucia chwilowego zawieszenia, któremu w różnych momentach swojej
biografii ulegamy wszyscy. Niestety, choć pomysł na książkę jest ciekawy,
równie interesujący jest zbiór poddanych refleksji słów, to jednak krótkie
teksty składające się na słownik nie są już tak intrygujące. Brakuje im pewnej
lekkości, świeżości, literackiego konceptu. Utrzymane są raczej w stylu
wypracowania na temat, a nie barwnego felietonu. Zdefiniowany na początku
książki pomysł zapowiada więc zbiór literacko niebanalnych tekstów, otrzymujemy
jednak coś innego – teksty dość oczywiste w wymowie, raczej rodem z prasy
kolorowej z niższej półki niż z tzw. magazynu luksusowego dla kobiet. Szkoda.
Grażyna
Plebanek, Słowa na szczęście i inne nienazwane stany duszy, Wyd. Agora, Warszawa
2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz