Najnowsza
książka Mariusza Szczygła to ciekawy przykład łączenia gatunków, poszukiwań
gatunkowych, zderzania gatunków. Choć tytułowe „nie ma” jest motywem
powtarzającym się w kolejnych tekstach, to jednak forma, jaką owe teksty
przyjmują wydaje się równie istotna w kontekście tego, co jest, a czego tutaj
nie ma. Jest różnorodność, nie ma ujednolicenia – to podstawowa informacja
porządkująca, ale i nieoczywista, bo przynosząca sensy po obu stronach,
opozycja. Szczygieł nie ukrywa swojej obecności w tekście – bywa autorem
zdziwionym, empatycznym, zachwyconym („Czytanie ścian”) lub zbulwersowanym
(paradoksem systemowej obojętności w „Ślicznym i posłusznym”), jest synem („Jerzy
Szczygieł w Pradze”), przyjacielem, kimś, kto pyta i szuka. Jednocześnie, co
akurat jest wyjątkowo ważne, nie epatuje sobą. To „ujawnianie” zawsze ma jakiś
powód. Bywa na przykład refleksją na temat specyfiki pracy dziennikarskiej i
tego, że nie zawsze autor jest w stanie przewidzieć, jakie będą konsekwencje
upublicznienia tekstu, który sam napisał („Reportażu życie po życiu”). Wspomniana
na początku wielogatunkowość służy, oczywiście, wzmocnieniu puenty i wymowy
poszczególnych opowieści. Natkniemy się więc na teksty typowo reporterskie,
fragmenty przypominające opowiadanie lub felieton („Kapelusz dla świata”, „Żołnierz”),
momenty stylistyką bliskie kryminałowi, mające wzmocnić napięcie i czytelnicze
zaskoczenie („Wiele męskich scen”), pojawią się historie, których znaczne
fragmenty będą wykropkowane, a więc milczenie będzie w tym wypadku krzykiem („Rzeka”),
cytaty z korespondencji („Właściwa rubryka”, „List po końcu świata”),
przeczytamy teksty bliskie sentencjom czy aforyzmom („Najkrótszy wykład o ‘nie
ma’ Hanny Krall”, „Reportaż”), natkniemy się nawet na tabelkę z Excella, w
której bohaterka będzie próbowała zawrzeć swoje życie („Bilans Ewy”). Spyta być
może ktoś, które teksty są najciekawsze. W moim prywatnym rankingu en o
cierpieniu chłopca, którego ‘nie ma’, a który tak boleśnie ‘jest’ dzięki
pamięci i przypomnieniu („Śliczny i posłuszny”), ten o cierpieniu miejsca,
czyli o praskiej willi, o której można powiedzieć, że była jednym ciałem ze
swoimi właścicielami („Gwiazda wszystkich willi”), ten o radości życia, jaka
pojawiła się po śmierci ojca, w którym choć tak wiele jest graficznie
wyeksponowanego milczenia/wymazania, tak dużo jednocześnie krzyku i bólu („Rzeka”).
Książka zasługuje również na uwagę ze względów edytorskich. Okładka jest
pięknie zaplanowana. Szkoda tylko, że coraz częściej odchodzi się od dobrej
praktyki informowania na końcu książki, że dany tekst był gdzieś wcześniej
drukowany. Zdecydowanie warto!
Mariusz
Szczygieł, Nie ma, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz