Trzeba
przyznać, że kolejna seria wymyślona przez Dowody na Istnienie, zaciekawia i
intryguje. Jej pomysłodawcą jest Mariusz Szczygieł, a pierwsza książka
sygnowana nazwą Stehlik (od czeskiej wersji nazwiska reportera) to prawdziwa
literacka gratka. Dalej, tak można wnioskować po zapowiedziach, będzie równie
dobrze. Niebawem ukaże się chociażby świetna, bardzo mądra powieść Pavla
Kohouta „Kacica”. W serii mają być wydawane czeskie książki – te, które warto
przypomnieć, które trzeba poznać, których nie da się pominąć, jeśli mowa o
współczesnym kanonie. W przypadku „Fabryki Absolutu” nie można nie wspomnieć o
interesującym pomyśle na formę tej publikacji. Okładka, na której widnieje
warta uwagi praca Kateřiny Sidonovej, „obłożona jest” mniejszą, białą okładką.
Nie ma więc ingerencji w zaprezentowaną pracę plastyczną, a wspomniane
dodatkowe miejsce pozwala na umieszczenie tekstu autorstwa Szczygła. Równie niebanalnie
przedstawione zostaje posłowie (wstęp?). Między rozdziałami wklejono mniejsze
karteczki z tekstem, wielkości przywołanej powyżej białej miniokładki. Ten
niebanalny i zapadający w pamięć pomysł pozwala sytuować tę publikację jako
dzieło przynależne do tzw. liberatury. Książka czeskiego pisarza staje się
rodzajem przypowieści-przestrogi, portretu ideowego perpetuum mobile, wreszcie
niesamowitej metafory utożsamiającej nadmiar dobra z faktycznym złem. „Fabryka
Absolutu” została opublikowana prawie sto lat temu – w 1922 roku. Czytelnik
zgodzi się jednak z Mariuszem Szczygłem, że jest to historia zdecydowanie
aktualna. Ponadczasowa. Oto zdolny wynalazca wymyśla maszynę zwaną
Karburatorem. Za sprawą procesów w niej zachodzących udaje się wyprodukować
Absolut. Coś, co wydaje się niedostępne, totalne i nieogarnione, raptem staje
się dostępne w swoim nadmiarze. Produkcja maszyn powoduje, że Absolut rozmnaża
się, rozrasta, ale i rozdrabnia. Absolutów jest coraz więcej, a wpływ Karburatorów
na tych, którzy znajdą się w ich pobliżu, jest całkowity. Właściwie wszyscy
zmieniają się pozornie na lepsze. Zaczynają wcielać w życie ideały miłości,
ubóstwa, dzielenia się z bliźnim, uniezależnienia się od bogactwa. To jednak
tylko fałszywa wolność. Tak naprawdę bliżej jej do zniewolenia. I wynalazca, i
przedstawiciel Kościoła usiłujący na początku opanować maszynę, mieli rację. W
bliskości i dostępności Absolutu jest więcej zagrożeń niż korzyści. Nadmiar w
każdej postaci jest niepokojący. W tym przypadku mamy nadmiar produkcji, a więc
zbędność, przy jednoczesnym braku z powodu rozdawnictwa osób oświeconych.
Absolut likwiduje więc równowagę w społeczeństwie. Jednocześnie staje się
źródłem konfliktów. Nie tylko niszczy w zarodku ewentualną krytykę, ale i
prowokuje swoich wyznawców do walki. Ponieważ każdy ma swój Absolut, zaczynają
się bójki, pogromy, wojny. Sojusz z Absolutem zamienia się w rodzaj fanatyzmu,
ten zaś, niezależnie od tego, jakie są jego podstawy, zawsze jest zagrożeniem.
Można by więc powiedzieć, że spacyfikowanie Absolutu, opanowanie epidemii
nadmiernej bliskości boskości, daje nadzieję na szacunek dla inności i
akceptację odmiennych punktów widzenia. Absolut jest przeciw gotowości dialogu,
zwyczajność zastępuje uniesieniami, a problemy rozwiązuje w sposób sztuczny.
Dopiero brak Absolutu pozwala wierzyć w lepsze jutro. Odpowiada bowiem za nie
człowiek – swoją pracą, marzeniami i czynami.
Karel
Čapek, Fabryka Absolutu, przeł. Paweł Hulka-Laskowski, posłowie: Mariusz
Szczygieł, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz