Najnowsza
powieść Jarosława Maślanka okazuje się projektem bardzo interesującym nie tylko
w kontekście wcześniejszej twórczości autora. Pisarz decyduje się na
intrygujące umieszczenie swoich bohaterów w świecie niejednoznacznym, jeśli
chodzi o przyporządkowanie. Niebanalny, choć pozornie całkiem zwyczajny, jest
czas akcji. Mamy bowiem dzień wolny, święto. Autobusy jeżdżą rzadziej, ludzi
jest mniej na ulicach, centrum handlowe zamknięte, a wszystko jest bardzo
podobne do tego co zwykle, a jednak też trochę inne, znajome, ale i obce. Maślankowi udaje się
uchwycić zaistniały stan nieoczywistości. Jednak nie tylko na tym zasadza się
ów koncept dziania się w rzeczywistości trudnej do zdefiniowania. Tak naprawdę
w miarę rozwoju akcji wychodzi również na jaw to, że opisywane sytuacje
„wydobyte” zostają z czegoś, co znajduje się pomiędzy życiem a śmiercią, prawdą
a kłamstwem, przeszłością a teraźniejszością, czy nawet klątwą i jej
odczarowywaniem. Główny bohater, który szuka zaginionej żony i próbując znaleźć
jakiś jej ślad, dowiaduje się przede wszystkim tego, że tak naprawdę chyba nie
tak dobrze ją znał, jak mu się wydawało. Maślanek na szczęście rezygnuje i z
konwencji romansowej, i melodramatycznej. Nie idzie również w kierunku
kryminału, nie próbuje też epatować czymś w rodzaju psychologicznego
ekshibicjonizmu. W książce tej nie ma wielu postaci, a główny bohater jest
wyraźnie potraktowany jako jeszcze jedna, przede wszystkim mocno naznaczona
zwyczajnością, wersja mitycznego wędrowca. Zdecydowanie ów miejscami bardzo
symboliczny, metaforyczny, przypowieściowy w swojej wymowie świat ma dużą siłę
przekonywania.
Jarosław
Maślanek, Góra Miłości, Wyd. W.A.B., Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz