Dziennik
Andy Rottenberg tylko pozornie jest zapisem prywatności. Tak naprawdę bowiem
mamy do czynienia z bardzo interesującymi, błyskotliwymi i celnymi
intelektualnie zapiskami z niezwykle aktywnego życia publicznego. I w tym
miejscu konieczne staje się zaakcentowanie nieoczywistego statusu narratorki,
bowiem choć często zaznacza ona swoje aktualne bycie poza gremiami decyzyjnymi,
a pobyt w Berlinie jest częściowo usunięciem się w cień, tak naprawdę mamy do
czynienia z osobą publiczną, która pozostaje aktywną uczestniczką życia
artystycznego i obserwatorką życia społeczno-politycznego. Ten stan „pomiędzy”
zostaje przez Rottenberg świetnie uchwycony. Mamy więc do czynienia z ciągłym
przemieszczaniem się między Berlinem a Warszawą, a dziennik berliński częściowo
jest również dziennikiem polskim. Zresztą autorka bardzo ciekawie komentuje i
współczesną podsycaną przez polityków prawicy niechęć Polaków do Niemców, i kulturę
pamięci, i niemiecką wieloletnią pracę, której efektem jest współczesne
postrzeganie przeszłości. Anda Rottenberg, choć w podtytule książki umieszcza
informację o przyporządkowaniu gatunkowym, to jednak deklaruje nieco
przewrotnie, że jej dziennik zamienia się w publicystykę. Intymne i prywatne
staje się więc polityczne i publiczne. Berlin jest dla autorki możliwością doświadczenia
anonimowości, Warszawa natomiast pozostaje tożsama z rozpoznawalnością. Oba
stany bywają krzepiące, uspokajające, ale i irytujące. To rozedrganie również
zostaje przekonująco uchwycone. Wielkim tematem tej książki jest przemijanie.
Rottenberg sięga po częsty i wdzięczny motyw notatnika z adresami. Część
zapisanych w nim osób odeszła na zawsze. Rozważania o Berlinie stają się
również pretekstem do przywołania innych miast i do poczynienia refleksji na
temat końca. Powraca wątek niewiedzy dotyczącej tego, kiedy w danym miejscu
jesteśmy po raz ostatni i co uda nam się z tego ostatniego pobytu/spotkania
zapamiętać. Obok dynamiki zdarzeń wpisanych w codzienność dużo w tej książce refleksji
na temat pokolenia, pamięci, zmiany i nieprzewidywalności. Warto.
Anda
Rottenberg, Berlińska depresja. Dziennik, Wydawnictwo Krytyki Politycznej,
Warszawa 2018.
Muszę kupić, czuję się zachęcona. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńChętnie czytuję książki o tematyce polsko-niemieckiej, o tej nie wiedziałam. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń