Tych,
którzy znają powieść pt. „Rembrandt, wojna i dziewczyna z kabaretu”, wznowioną
później jako „Dziewczyna z kabaretu”, nie muszę zachęcać do lektury „Końca i
początku”. Tych natomiast, którzy nie czytali przywołanej powieści Manuli
Kalickiej, namawiam do sięgnięcia po oba tytuły. Książki te mogą być
potwierdzenie tego, że tzw. popularna literatura kobieca nie musi być
utożsamiana z banalną historią miłosną. Oba przywołane tytuły to nie tylko
najlepsze powieści w dorobku Kalickiej, ale również jedne z najciekawszych
przykładów polskiej literatury środka. Tłem dla opisywanych wydarzeń jest II
wojna światowa i jej konsekwencje. Literatura popularna chętnie sięga do tego
okresu. Mamy wówczas do czynienia z mało wiarygodnymi zazwyczaj historiami
miłosnymi uwikłanymi w hitlerowskie zbrodnie lub obozy koncentracyjne. Choć
autorki próbują mówić serio, często osuwają się w banał oraz kicz. Na szczęście
tak nie jest w przypadku powieści Kalickiej. Autorka, jak już wspomniałam, z
powodzeniem się odnajduje w literaturze środka. Już sam tytuł powieści jest
interesujący. Ze smakiem, bez nachalności, nawiązuje do schyłki II wojny
światowej i tego, co w podtytule reportażu Magdaleny Grzebałkowskiej zostało
określone jako wojna i pokój, a u Marcina Zaremby jako Wielka Trwoga. Na plan
pierwszy wysuwają się losy trzech przyjaciółek, które połączył przypadek. Irka
Górecka stara się kurczowo trzymać życia, wierząc, że dopisuje jej szczęście i
że kiedyś będzie mogła się cieszyć normalnością. Zofia jest zbuntowana,
przerażona wszechobecną śmiercią i przyzwyczajona do tego, że jako Żydowka musi
się ukrywać. Helenka jest najmłodsza, prawie dziecko, choć stopniowo
dowiadujemy się, że i ona ma na swoim koncie traumatyczne przeżycia. Opisywane
wydarzenia dzieją się z jednej strony w podwarszawskich miejscowościach, z
drugiej w zniszczonej Warszawie po upadku Powstania Warszawskiego, mieście, w
którym życie odradza się wśród ruin. Wielkim atutem tej powieści jest ucieczka
od sentymentalizmu i łatwego pocieszenia. Kalicka z jednej strony nie rezygnuje
z lekkości i dowcipu tak charakterystycznego dla narracji z „Dziewczyny z
kabaretu”, z drugiej nie unika takich obrazów i sytuacji, które pokazują ciągłą
grę pamięci i zapomnienia, lęk przed drugim człowiekiem, ale i konieczność
zaufania obcemu, zobojętnienie na zło, a następnie nagłe budzenie się gotowości
pocieszania, pragnienie miłości i zwyczajności, przymus przyzwyczajenia do
tego, że ludzie znikają i że skrywają niejednokrotnie straszne tajemnice. Choć
autorka dotyka spraw ostatecznych i opisuje wybory o równie kategorycznym
charakterze, nie ma w tej historii patetyzmu i wzniosłości. To dobrze, bo
sprawy trudne, odsłaniające wielkie zło i wielkie dobro oraz nieoczywistość
ludzkich decyzji, sportretowane zostają wiarygodnie. Szkoda, że o tej książce
nie pisano więcej. Szkoda, bo zdecydowanie warto ją przeczytać.
Manula
Kalicka, Koniec i początek, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.
[przeczytana
jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz