Z
ciekawymi debiutami bywa tak, że potem bardzo się czeka na drugą książkę
autora. Z niepokojem, bo nie zawsze jest tak, że młody pisarz z utworu na utwór
jest lepszy. Anna Cieplak swoją powieścią „Ma być ciepło” zaintrygowała wielu.
Na kolejną książkę nie kazała długo czekać. Po lekturze „Lat powyżej zera”
skwituję ten fakt słowem: szkoda. Szkoda, że otrzymujemy kolejną książkę o
życiu młodzieży. Tym razem nie tej współczesnej, ale tej urodzonej blisko
znaczącego roku 1989. Nie zmienia to jednak faktu, że klimat obu powieści jest
bardzo podobny. Inne są akcesoria towarzyszące poszczególnym scenom, różni się
scenografia, ale sam problem niedostosowania do otoczenia, zagubienia,
niemożności nawiązania porozumienia z dorosłymi, złych wyborów i konsekwencji
nieraz na całe życie pozostaje ten sam. Cieplak umie opowiadać. Nie można więc
powiedzieć, że to słaba książka. Problem z odbiorem „Lat powyżej zera”
sprowadza się do następującego paradoksu: to, co w debiutanckiej powieści miało
w sobie coś świeżego, w swoim smutku mrocznego i lekkiego jednocześnie, w
kontekście drugiej książki staje się powtórzeniem, sięgnięciem po sprawdzone
rozwiązanie. Opowiedziana historia o dorastaniu na śląskim blokowisku składa
się z momentów, które zna chyba każdy. Powtarzają się one w kolejnych
pokoleniach, z różnymi używkami, ale z podobnymi relacjami międzyludzkimi.
Cieplak nie wychodzi w swojej powieści poza przyzwoicie napisaną powieść dla
młodzieży. Uniwersalny przekaz, jeśli gdzieś był, znika, a próba traktowania
tej historii jako opowieści o pokoleniu trąci banałem. Czekam więc na trzecią
książkę Cieplak. Może ona potwierdzi, czy mamy do czynienia z prawdziwym
talentem literackim, czy z autorką jednego tematu.
Anna
Cieplak, Lata powyżej zera, Wyd. Znak, Kraków 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz