Publikacja
Marczewskiego to połączenie reporterskiego prezentowania rzeczywistości z
opisami mocno poetyckimi, miejscami bardzo zmysłowymi, namacalnie niemalże
oddającymi materialność przestrzeni, w której autor przebywa. To, w jaki sposób
zostaje sportretowana Białoruś, przypomina język zastosowany przez Colina
Thubrona w „Po Syberii”. Autor nie tylko potrafi oddać klimat teraźniejszości,
ale i sugestywnie odtwarza atmosferę charakteryzującą to, co należy do
przeszłości. Zdolność do pokazania ciągłości mimo istnienia licznych paradoksów
i absurdów we współczesności to niewątpliwie atut tej książki. Marczewski
korzysta często z przywoływania obrazu zatopionej w jeziorze miejscowości,
który wielokrotnie ma swoje źródło w ludowych przypowieściach oraz historii przekazywanej
z ust to ust. Podziemna rzeczywistość to zresztą jedno z najważniejszych haseł porządkujących
opisywane realia. To, co jest pod powierzchnią, interesuje autora zarówno w
sensie historycznym, jak i jako metafora mentalności Białorusinów. Ukryte
okazuje się trwałe, jest wspominane, wiedzą o nim przechowuje się w podaniach
ludowych, a wielość różnych niedostępnych dzisiaj miejsc stanowi fundament
odsłaniania skomplikowania historii. Zwykły człowiek zostaje uwikłany w
sytuację, dla której czymś definiującym jest wiara w życie duchów
zamieszkujących dno jeziora i pamiętających dawne funkcjonowanie na powierzchni.
Jednocześnie mierzyć się musi z ograniczeniami wolności będącymi konsekwencją
rządów Łukaszenki.
Mateusz
Marczewski, Koliste jeziora Białorusi, Wyd. Czarne, Wołowiec 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz