Reporterska
opowieść Hinza o Kubie to nie tylko świadectwo wielkiej fascynacji miejscem,
ale i portret dojrzewania rozumianego w dwojaki sposób. Z jednej strony
przyglądamy się temu, jak zmienia się postrzeganie wyspy przez autora. Hinz
najpierw jest nieco naiwnym, zachwyconym studentem, potem widzącym dużo więcej
korespondentem, wreszcie dyplomatą, odpowiedzialnym za słowa i czyny. Rozwój
ten pozwala również dostrzec zmieniające się postawy Kubańczyków, ich entuzjazm
dla Fidela Castro, a potem rozczarowanie, wreszcie odkrywanie przez nich zdrad
rewolucji w stosunku do samej siebie. Drugie dojrzewanie to przejście od
świeżości do starzenia się, od uwodzącego piękna do brzydoty. Taka jest w tej
opowieści rewolucja. Hinz zresztą nie ukrywa, że polityczne konsekwencje
przejęcia władzy były dalekie od deklarowanych marzeń i ideałów. Natykamy się
bowiem na przejmujące w swojej wymowie fragmenty, w których opisana zostaje
brutalna walka przeciwko tym, którzy najpierw doprowadzili do umocnienia się
rewolucji, potem natomiast zostali publicznie napiętnowani jako jej zdrajcy.
Hinz odsłania praktyki niszczenia przeciwników i krytyków kubańskiego ustroju.
Na uwagę zasługuje powracający często wątek fascynacji ludzi z wielu zakątków
świata tym, co wydarzyło się na Kubie. Obok podobnego uwiedzenie w przypadku
wojny domowej w Hiszpanii przypadek ten jest wyjątkowo intrygujący w sensie
mentalnym i etycznym. Warto zatrzymać się również przy wątku walki kubańskich
władz z reprezentantami zagranicznych mediów. Hinz opisuje na przykład praktyki
nagłego i nieuzasadnionego podnoszenia czynszu czy zmieniania waluty, w jakiej
trzeba było płacić za mieszkanie, co powodowało znaczny wzrost kosztów. Ciekawa
jest też nadzieja deklarowana przez autora – najpierw na rozmowę z Fidelem
Castro, potem na bycie świadkiem jego upadku. Podobne pragnienie, tak można
przypuszczać, łączyło korespondentów i naznaczało ich pracę krzepiącym, ale
jednak złudzeniem. Bardzo dobre.
Krzysztof
Jacek Hinz, Kuba. Syndrom wyspy, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz