Najnowsza
książka Elif Shafak to fascynująca opowieść o świecie, który choć z naszej
perspektywy ma w sobie coś egzotycznego, to jednak pozostaje miejscem, w którym
dzieją się rzeczy fundamentalnie ważne, a w swojej istotności uniwersalne. Choć
pisarka odwołuje się do autentycznych postaci historycznych, to jednak
ukierunkowuje naszą uwagę na chłopca, później mężczyznę, który będąc blisko
dworu sułtana, pozostaje człowiekiem zagubionym, samotnym, przekonanym, że to,
co najważniejsze, jest poza jego zasięgiem. Shafak potrafi opowiadać. To z
pewnością podstawowa zaleta tej powieści, ale nie jedyna. Pisarce udaje się
również znakomicie pokazać to wszystko, co dzieje się w momencie zbliżenia się
tych, których na co dzień dzieli dystans, zajmowana pozycja, czasami
obojętność, a nawet pogarda. Przyglądamy się więc, jak sponiewierany chłopak,
Dżahan, dociera na dwór sułtana. Bieda ma możliwość zbliżyć się do wielkiego
bogactwa. Dżahan jest opiekunem białego słonia. Między chłopcem a zwierzęciem
rodzi się silna więź. Jej rozwój obserwować będziemy właściwie od narodzin
słonia aż do jego śmierci. Stajemy się świadkami wielkiej przyjaźni międzygatunkowej.
Scena, w której Dżahan zmuszony jest nauczyć swojego podopiecznego zabijania,
należy do najmocniejszych i najbardziej zapadających fragmentów tej powieści.
Uświadamiamy sobie bowiem fakt, że człowiek może zarażać złem i może owym złem manipulować.
Przyglądamy się emocjonalnej bliskości, jaka zaczyna łączyć Dżahana i córkę
sułtana, Mihrimah. Zbliżenie w tym przypadku musi pozostać w sferze
potencjalności, nie zmienia to jednak faktu, że uczucie bohatera wpływa na całe
jego życie. Niezwykle interesującymi relacjami są więzi łączące Sinana,
nadwornego architekta, i jego uczniów. Po pierwsze, mamy tu do czynienia z
podejściem typowo ojcowskim. Sinan chce dać swoim pomocnikom szansę na nowe,
lepsze życie oraz na zmianę priorytetów. Po drugie, dla Dżahana jest to rodzaj
awansu społecznego, ale i powód by rozpamiętywać własne umiejętności i zacząć
wierzyć w siebie. Jest już nie tylko opiekunem słonia, ale i kimś, kto buduje
świat i zbliża się w ten sposób do Boga. Po trzecie wreszcie, między uczniami
Sinana rodzi się rywalizacja. Pół biedy, jeśli chodzi tylko o pomysły na coraz
lepsze projekty wznoszonych budowli. Gorzej, że wkrada się między nich zdrada,
zawiść i brak lojalności. Shafak znakomicie pokazuje, że dorastanie wiąże się z
utratą naiwności. Nawet ci, którzy próbują być wierni sobie i usiłują pozostać
po stronie dobra, kiedyś dotkną mroku i będą musieli się z nim zmierzyć.
Elif
Shafak, Uczeń architekta, przeł. Jerzy Kozłowski, Wyd. Znak, Kraków 2016.
Dzień dobry! Utwierdziła mnie Pani w przekonaniu, że powinnam przeczytać tę książkę. Wiele dobrego słyszałam o autorce, zwłaszcza o jej umiejętności opowiadania, pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWarto. I nie tylko "Ucznia architekta", ale też inne powieści tej pisarki. Bardzo ciekawa autorka. Pozdrawiam serdecznie!
Usuń