Książka
historyczna McCullougha może stać się pretekstem do dyskusji na temat tego, jak
narracja historyczna konstruuje legendę, czyj punkt widzenia wysuwa na plan
pierwszy i komu pozwala na widoczność i słyszalność. Opowieść o amerykańskich
pionierach wyraźnie utrzymana jest w stylistyce historii opisującej to, jak
postanowiono zbudować nowy lepszy świat i jak ów świat udało się ostatecznie
stworzyć. Zwłaszcza zakończenie książki stanowi próbę zaakcentowania mitu w
taki sposób, który przypomina finalne sceny z amerykańskiego kina. Jest więc tu
i trochę dumy, i trochę pychy, i trochę patosu. McCullough koncentruje się na
osadnikach. To oni musieli zmierzyć się z ideą nowego świata, oni też, zanim ów
nowy świat zbudowali, odkrywali inny świat, który mieli zaanektować i zmienić.
To niepokojące zderzenie między marzeniem, nadzieją, ideą a brutalnym
wkraczaniem w cudzą przestrzeń nie jest tutaj szczególnie mocno akcentowane,
ale zdecydowanie wybrzmiewa w tle. W efekcie otrzymujemy opowieść o ludziach,
uwikłanych w Wielką Historię i Wielką Zmianę, podporządkowujących swoją
prywatność losowi, konieczności, przeznaczeniu. McCullough korzysta z zapisków
ówczesnych uczestników wydarzeń (dzienniki, korespondencja), z wielu dokumentów
odtwarza atmosferę tamtych dni, sugestywnie pokazuje wpisane w historię
pionierów wyzwania, zagrożenia, niepokoje, jednocześnie jednak rezygnuje z
beletryzacji opowiadanej historii. To dobrze. Nie da się jednak czytać tej
książki bez odnoszenia się do innych dzieł, w których opowieść o osadnictwie
zostaje pokazana jako działanie najeźdźców. Publikacja McCullougha tylko więc w
takiej relacji staje się uzupełnieniem skomplikowania tego wszystkiego, co
wówczas się działo i co przynosiło zmiany, nowe życie i śmierć zarówno tym,
którzy byli tytułowymi pionierami, jak i tym, których ziemie pionierzy
odbierali.
David
McCullough, Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę, przeł. Mariusz Gądek,
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz