Tak
naprawdę Flatland wybiera temat mocno wyeksploatowany literacko. Wydawać by się
więc mogło, że niewiele nowego uda się jej opowiedzieć. Nic bardziej mylnego.
Choć tytuł książki nakierowuje nas wprost i symbolicznie zarazem na główny
problem poruszany w powieści, to jednak nie ma w tej historii nic banalnego i
oczywistego. Portret rodziny zaproponowany przez Flatland jest ożywczo świeży,
zanurzony w codzienności, a jednak zaskakujący, pełen nieoczywistych, dobrze
scharakteryzowanych emocji, wreszcie uniwersalny, choć zarazem szczególny i
jednostkowy. W powieści mamy do czynienia z historią rodziny w kryzysie. Ileż takich
historii już było?, ktoś złośliwie zapyta. Dużo. Ale Flatland nie idzie utartym
szlakiem. Opisana przez nią rodzina pozornie jest grupą ludzi, którzy lubią ze
sobą przebywać i którzy starają się podtrzymywać łączące ich więzi. Wszystko
zostaje podważone w dniu okrągłych urodzin ojca, kiedy okazuje się, że dorosłe
dzieci nie tyle będą świętować jubileusz siedemdziesięciolecia, co raczej
mierzyć się z niespodziewaną informacją, którą usłyszą. Raptem okaże się, że
to, co traktowano jako stały punkt odniesienia, a więc miłość rodziców, od
dawna naznaczone było kłamstwem. Inaczej, niż się wydawało, wyglądają również
relacje między rodzeństwem. Plan akcji ratowniczej też nie bardzo ma sens, bo
rodzice wcale nie potrzebują żadnego koła ratunkowego. Już zadecydowali, już
podjęli pewne decyzje, już ruszyli kilka kroków do przodu nie razem, ale na własną
rękę. Szczególnie interesujący jest wątek dorosłych dzieci, które w obliczu
rozstania rodziców na nowo stają się kimś z przeszłości, a kryzys w związku
matki i ojca rzutuje na ich relacje z bliskimi. Flatland nie próbuje
moralizować, nie stara się sugerować, że opisane przez nią reakcje są jedynymi
z możliwych, nie usiłuje mówić, że istnieje recepta, dzięki której ktoś wskaże
nam dobre rozwiązanie. Pokazuje natomiast, jak kruche bywa to, co wydaje się
stałe; jak tymczasowe bywa to, co uznajemy, że jest na zawsze; jak ruchome są
emocje łączące nas z najbliższymi i jak nie możemy być pewni tego, że to, co
mamy, do końca należy do nas. Mądra, niespieszna, nieoczywista w wymowie opowieść,
którą zdecydowanie warto przeczytać.
Helga
Flatland, Współczesna rodzina, przeł. Karolina Drozdowska, Wydawnictwo
Poznańskie, Poznań 2019.
To, że ktoś chce się rozstać, oznacza, że cały jego wcześniejszy związek był kłamstwem? To, że ktoś przestaje kochać, oznacza, że nie kochał, oszukiwał?
OdpowiedzUsuńBardzo zła książka.
Napiszę o niej niebawem.
Pozdrawiam