Najnowsza
powieść Marka Krajewskiego rozczarowuje. Książka reklamowana jest jako pierwsza
powieść szpiegowska autora. Tymczasem mamy do czynienia z kolejnym kryminałem z
Edwardem Popielskim w roli głównej i to, niestety, raczej nieudanym.
Wielbiciele powieści szpiegowskich mogą więc być bardzo rozczarowani. Nie wystarczy
bowiem zadeklarować gatunkowe przyporządkowanie i wkomponować wątek, który tylko
przy dużej dawce dobrej woli określić można mianem wątku szpiegowskiego. „Dziewczyna
o czterech palcach” nie tylko nie różni się stylistyką od wcześniejszych
powieści autora, ale i jest odsłoną bardzo przeciętną i wtórną. Powrót do
Edwarda Popielskiego nie jest udany, obnaża również kluczowy problem związany z
konstrukcją postaci. Czytelnik szybko bowiem się zorientuje, że główny bohater
traci swoje cechy szczególne i upodabnia się do Eberharda Mocka. Tak, jakby
tylko zmieniono nazwisko, a postać pozostała ta sama. Nie przekonuje również intryga
proponowana przez pisarza w najnowszej powieści. Powiązanie z uzyskaniem przez
Polskę niepodległości zobowiązuje do wysiłku szczególnego rodzaju. Rzadko
bowiem takie rocznicowe projekty bywają udane. „Dziewczyna o czterech palcach”
staje się opowieścią mocno przewidywalną. Widać to bardzo wyraźnie w momencie,
gdy przywołany zostaje Eligiusz Niewiadomski. Sztucznie wybrzmiewa również
wątek szachowy. Zważywszy na to, iż jest on dosyć często wykorzystywany w
literaturze, dobry pomysł na pojawienie się tego motywu to podstawa. W tym
wypadku tego ciekawego konceptu brakuje. Nie warto.
Marek
Krajewski, Dziewczyna o czterech palcach, Wyd. Znak, Kraków 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz